Pana Tadeusza w Chojnicach znają wszyscy, bo jego piekarnia to lokalna marka i chojniczanie ciągną tu rankiem po pyszne bułeczki i chlebek, nie zapominając też o cieście. Mimo wieku pan Tadeusz sam dogląda interesu, choć ostatnio z powodu choroby musiała go zastąpić żona.
Do Kurkowego Bractwa Strzeleckiego wstąpił zaraz po reaktywacji stowarzyszenia w 1992 r. Było to dla niego zupełnie naturalne, bo przed wojną w szeregach bractwa był też jego ojciec.
- Też był królem - wspomina pan Tadeusz. - A ja w czasach gimnazjalnych zdobyłem strzelecką odznakę sportową, ale potem strzelałem właściwie sporadycznie. Ojciec był myśliwym, ja jednak nie chodziłem z nim na polowania. Rękę mam jak dotąd spokojną, stąd znowu jestem królem...
Jak podkreśla, strzelanie trwało długo, a kur spadł dopiero w czternastej kolejce.
Nowymi marszałkami, którzy będą go wspierać, zostali Bernard Niesłony i Grzegorz Orłowski.
Co jest takiego atrakcyjnego w bractwie, że warto w nim być? - Spotykamy się, spędzamy razem czas, jeździmy po Polsce i za granicę - wymienia pan Tadeusz. - Nasze bractwo jest w strukturach europejskiego zjednoczenia, więc mamy kontakty zagraniczne.
Ale królowanie to też obowiązki. Trzeba bywać na rozmaitych uroczystościach i reprezentować stowarzyszenie na zewnątrz. A w listopadzie zaprosić na wielki bal, co też jest już tradycją. - Ponieważ już raz byłem królem, więc myślę, że sprostam zadaniu - uśmiecha się Tadeusz Guentzel.
A intronizacja podczas Dni Chojnic, w sobotę 29 czerwca. Jak zwykle w bogatej oprawie i w paradnych strojach. W ratuszu wymyślili, że jeśli w piątek przyjedzie prezydent Bronisław Komorowski, to być może uda się go namówić, żeby nowemu królowi założył łańcuch na szyję.
A 23 lipca można Tadeuszowi Guentzlowi składać życzenia, bo skończy 90 lat!
Czytaj e-wydanie »