Chłopak zanurkował i nie wypłynął. Nie panikował, nie wzywał pomocy. Tego, że został pod wodą nie zauważyli nawet znajomi, z którymi pływał. Gdy zauważyli zniknięcie kolegi pobiegli do ratowników. Chłopaka wzywano przez megafon, jednocześnie wypraszano plażowiczów z wody.
Była środa, około godz. 13.40. Ratownicy przeszukiwali kąpielisko. Wezwano strażaków. Do wody wskoczył nurek z ochotniczej jednostki przy grudziądzkiej PSP. To on, około godz. 15, odnalazł 17-latka, tuż przy bojach wyznaczających koniec strzeżonego kąpieliska nad Rudnikiem.
Chłopak nie dawał żadnych oznak życia. Mimo to ratownicy WOPR podjęli akcję reanimacyjną. Potem 17-latka reanimowali w karetce i w szpitalu ratownicy medyczni oraz lekarze. Bez skutku. - Dla nas to szok. Nasi ratownicy to doświadczeni ludzie, ale nie mogli niczemu zaradzić - mówi Izabela Gajewska, dyrektorka ośrodka rekreacji, administrującego plażą miejską w Grudziądzu.
Sprawą zajmują się policjanci. Aby ustalić bezpośrednią przyczynę śmierci potrzebna będzie sekcja zwłok.
Czytaj e-wydanie »