- Co robi dziewiętnastolatka, gdy dostaje czek na 12 tysięcy złotych?
- Najchętniej przehulałabym całą sumę, ale przecież tak nie zrobię (śmiech). Naturalnie połowa należy do mojego muzyka, a resztę zainwestuję w sprzęt wokalny i zostawię co nieco na studia. Tak więc proza życia.
- Właśnie. Zdałaś w tym roku maturę. Gdzie idziesz na studia?
- Dostałam się na Wydział Sztuk Pięknych UMK. Będę od października studiować krytykę artystyczną. Wybrałam taki kierunek, bo chcę być świadoma tego, co słucham i oglądam. Myślę, że takie studia otworzą mnie na różne zjawiska artystyczne, pomogą też w określeniu własnej drogi.
Przeczytaj także: Paulina Walendziak znowu zaśpiewała najpiękniej!
- To nad czym teraz pracujesz?
- Chciałbym już postawić na własną twórczość. Zbieram muzyków i będziemy myśleć nad projektem łączącym elektroniczne brzmienia z muzyką etniczną. Jednak mojej płyty pewnie najwcześniej można spodziewać się za trzy lata. Może za dwa, przy pomyślnych wiatrach. Na pewno nie będę się spieszyć. Ma to być dobrze przemyślana całość.
- Wracając do festiwalu: to prawda, że uciekłaś przed ogłoszeniem wyników?
- Prawda. Mimo, że wydaje się, że jakoś panuję nad tremą, to tu już po występie emocje puściły. Spakowałam się i wróciłam do domu. W nocy odebrałam telefon od Krzesimira Dębskiego, przewodniczącego jury z informacją, że wygrałam. Nie uwierzyłam. Rozłączyłam się. Zadzwonił raz jeszcze i powiedział, że mam z rana przyjechać. Wtedy dotarło do mnie, że się udało.
- Co w takim razie jest twoją receptą na sukces?
- Muzyk. Współpraca ze świetnym akompaniatorem, z którym nie tylko odnajdę się na scenie, ale z którym złapię wspólny język również poza nią. Pierwszy raz występowałam z Maciejem Drapińskim, który mieszka w Grupie, ale zdaje mi się, że to początek świetnego składu. Myślę też, że nie warto na scenie zbytnio "aktorzyć". Lepiej pokazać siebie i zaśpiewać coś, co się rozumie. Przed festiwalem w Toruniu śpiewałam w Warszawie na koncercie z okazji rocznicy wybuchu powstania warszawskiego i w tej atmosferze doszedł do mnie sens słów piosenki "Warszawo ma" z całą swoją mocą. Wiedziałam już jak to zaśpiewać. Myślę też, że zawsze warto zaprezentować się z dwóch stron. Dlatego zaśpiewałam pozytywne "Us" z filmu "500 dni miłości", bo po prostu lubię tą komedię.