Krystyna Błażejewicz pełniąca obowiązki rzecznika prasowego Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy: - W sumie od początku roku w Kujawsko-Pomorskiem wydaliśmy szesnaście decyzji o zaprzestaniu działalności właścicielom sklepów, w których sprzedawano dopalacze.
Najwięcej takich nakazów dotyczy Grudziądza. I również w tym mieście padł rekordowy mandat za handel tzw. substancjami zastępczymi.
Na jaką kwotę opiewa rekordowy mandat?
- Właściciela grudziądzkiego sklepu ukaraliśmy kwotą 120 tys. zł - informuje Krystyna Błażejewicz. - Sprawa jego zapłaty, jak i większości pozostałych, ciągnie się jeszcze od ubiegłego roku.
Sanepid może wydać decyzję o zamknięciu punktu z dopalaczami dopiero, gdy specjalistyczne badania potwierdzą, że w składzie sprzedawanych produktów są zakazane substancje.
Grudziądzki sanepid właśnie czeka na wyniki wysłanych próbek z zabezpieczonych substancji, którymi handlowano - o ironio - na tej samej ulicy, przy której działa ta instytucja.
- Wysłaliśmy podejrzane produkty do Narodowego Instytutu Leków w Warszawie - wyjaśnia Ewa Kamińska, zastępca dyrektora grudziądzkiego sanepidu. - Wyników badań spodziewamy się lada dzień. Gdy okaże się, że są to "środki zastępcze", na właściciela nałożymy karę pieniężną.
Czytaj też: Wakacje to żniwa dla dopalaczowych dilerów!
Obecnie wobec tego sklepu inspektor sanitarny wydał decyzję o trzymiesięcznym zakazie sprzedaży wyrobów ("Pomorska" informowała o tym na początku sierpnia).
W Grudziądzu na właścicieli dwóch punktów, w których wykryto dopalacze, nałożono mandaty na łączną kwotę 400 tys. zł, podczas gdy suma wszystkich w całym województwie wynosi ponad 800 tys. zł!
Z informacji uzyskanych od Ewy Kamińskiej wynika, że minimalna stawka za wprowadzanie do obrotu dopalaczy wynosi 20 tys. zł, a maksymalna to milion zł!
Nie płacą, tylko się odwołują
Mimo że urzędnicy bezustannie nakładają kolosalne kary, sklepy nie znikają z rynku. Wręcz przeciwnie - biznes kwitnie w najlepsze.
Jak się okazuje zmieniają się tylko właściciele i nazwy wyrobów.
Zdarza się, na przykład, że nazwa "nowego narkotyku" pisana jest przez "u", a po kontroli inspektorów produkuje się już etykietę z "ó".
Zobacz: Nie żyje 17-letni Mateusz z Grudziądza. "Coś mu dosypali?" [nowe informacje]
Trudne jest również "ściąganie" mandatów. Ci, których nimi obarczono, czują się bezkarni.
- Właściciele sklepów, na których nałożyliśmy kary, odwołują się i egzekwowanie należności trwa bardzo długo - kwituje Ewa Kamińska.
