Rzeczywiście, etyka w toruńskich szkołach to wciąż rzadkość. Na ponad 60 publicznych placówek prowadzi ją tylko kilka. W Bydgoszczy etyki uczy się w 20 szkołach spośród ok. 150 podstawówek, gimnazjów, liceów i techników.
- Nie mamy jeszcze pełnych danych z tego roku, ale w ubiegłym roku szkolnym lekcje etyki odbywały się w 6-7 szkołach - mówi Janusz Pleskot, dyrektor wydziału edukacji toruńskiego urzędu miasta i dodaje: - Mamy obowiązek zorganizować lekcje etyki, gdy zbierze się co najmniej siedem osób chcących na nie uczęszczać. Jeśli w jednej klasie nie ma tylu chętnych, tworzy się grupę międzyoddziałową. A bywa, że powstają grupy międzyszkolne, jeśli w jednej placówce nie ma tej potrzebnej siódemki.
Czytaj też: Religia w szkole: obowiązkowa religia, obowiązkowa wiara?
Tyle że w tym ostatnim przypadku uczniowie zwykle rezygnują z udziału w zajęciach. Tak jak córka pani Marioli (nazwisko do wiadomości redakcji), naszej Czytelniczki: - Moja córka jest jedyną osobą w klasie, która nie chodzi na religię - mówi. - W szkole nie zebrało się dość uczniów, by wprowadzić etykę. Gdy okazało się, że jedyną możliwością są zajęcia w innym liceum, co wiąże się z dojazdami i kombinacjami z planem lekcji, odpuściłyśmy.
Taką tendencję potwierdza Elżbieta Glura, dyrektor I LO. - Etykę mamy od dwóch lat, bo przybyło osób, które nie chodzą na religię - mówi. - Wcześniej było ich średnio 10 na ok. 700 uczniów i rzeczywiście nie było chęci do udziału w lekcjach o charakterze międzyszkolnym. W zeszłym roku na etykę chodziły u nas 54 osoby.
W mniejszych miejscowościach alternatywy dla religii właściwie nie ma. Tak jest np. w gminie Lubicz, Łubianka czy w Chełmży. - Nikt nie zgłaszał dotąd takiego zapotrzebowania - mówi Mirosława Plejer-Rozwadowska z Urzędu Gminy w Łubiance. - 99 proc. dzieci chodzi na religię. W pozostałych przypadkach, po uzgodnieniu z rodzicami, postanawiamy, co uczeń będzie robił w tym czasie. Jeśli to pierwsza lub ostatnia godzina, nie ma problemu. Jeśli religia wypada w środku dnia, dziecko spędza czas w świetlicy lub pod okiem pedagoga.
Jerzy Cieszyński, wójt gminy Ciechocin (powiat golubsko-dobrzyński), przewiduje, że wkrótce etyka pojawi się w nadzorowanych przez niego szkołach. - Na razie nie mieliśmy sygnałów, że takie lekcje są potrzebne - mówi. - Ale struktura społeczna gminy się zmienia, przybywa osób niezwiązanych z działalnością rolniczą, pojawia się nowe spojrzenie na różne sprawy. Z prywatnych rozmów i obserwacji wnioskuję, że za 3-4 lata etyka będzie w szkołach potrzebna. Wymusi to proces, który już się dokonuje, a który jeszcze nie dojrzał.
Przeczytaj również: Odwieczny spór o religię się nie kończy
Co na temat etyki sądzą sami zainteresowani? - Dla mnie te lekcje są spojrzeniem w głąb siebie i okazją do refleksji nad życiem - mówi Agata Chojnicka z klasy II d X LO. - Tylko tu mówi się o pewnych sprawach i dylematach. Podoba mi się, że każdy może się wypowiedzieć, wyrazić swój pogląd. Zrezygnowałam z lekcji religii, bo stwierdziłam, że to dla mnie strata czasu. Tam na każde pytanie jest tylko jedna odpowiedź. Na etyce też mówi się o Bogu, ale z różnych perspektyw.
Maria Mazurkiewicz, nauczycielka etyki w "dziesiątce": - Te zajęcia dają okazję do dyskusji etycznych, na które nie ma czasu na lekcjach języka polskiego. Młodzież w tym wieku ma potrzebę weryfikowania swoich wartości i światopoglądu. Wielu uczniów jako boisko do walki ze swoimi wątpliwościami traktuje lekcje religii. Na etyce też mają taką możliwość, z tą różnicą, że nauczyciel nie występuje z pozycji autorytetu, za którym stoi konkretny system wartości. Tu mówimy o różnych systemach wartości.
Czytaj e-wydanie »