Z niewiadomych powodów rozprawa rozpoczęła się z dwudziestominutowym opóźnieniem, mimo że nie przedłużyła się żadna wcześniejsza wokanda. - Tak jest w całej Polsce - ironizował pełnomocnik "Wspólnej Ziemi" Marek Sosnowski. - Brak kultury i poszanowania czasu ludzi.
- A może chodziło o to, żeby burmistrz zdążył jeszcze wypalić papierosa - śmiał się Andrzej Stępkowski, który z ciekawości przyszedł na rozprawę.
Jak stwierdził sędzia Krzysztof Krysiak, ponieważ czyn, o który chodzi, nastąpił 10 września 2011 r., więc zgodnie z przepisami Kodeksu wykroczeń sprawa się przedawniła, a sąd nie ma innego wyjścia, jak umorzyć postępowanie. Przypomnijmy, że mowa o rzekomym zakłócaniu protestu organizacji pozarządowych przez burmistrza Chojnic. Ponadto sąd zasądził na rzecz obwinionego 432 zł, które musi zapłacić "Wspólna Ziemia".
Czytaj również: Stowarzyszenie Projekt Chojnicka Samorządność skarży się na burmistrza
- Sąd nie rozstrzygnął, czy obwiniony popełnił, czy nie popełnił zarzucany mu czyn - postawił kropkę nad "i" sędzia. - Nawet gdyby wyrok zapadł 6 września, to Sąd Okręgowy, rozpoznając apelację po 10 września, byłby zmuszony umorzyć postępowanie.
Już na korytarzu adwersarze zapytani przez reportera Radia Weekend, czy podadzą sobie ręce, zrobili to, ale burmistrz Arseniusz Finster z przekąsem zapytał, czy naprawdę Radek Sawicki chce mu podać rękę, skoro wcześniej nazwał go tchórzem. - Nie cofam tego, nie ma wyroku, bo była gra na czas - stwierdził.
"Wspólna Ziemia" złoży jeszcze zażalenie, ale jest to już tylko sztuka dla sztuki. - Cały ten proces to fajna szopka - ocenił Sosnowski.
Czytaj e-wydanie »