To przykłady z jednego miasta, ale przecież równie dobrze mogłyby się zdarzyć we Włocławku, Toruniu czy Bydgoszczy. Mogłyby się zdarzyć i niestety się zdarzają. Pamiętamy przecież historię Wiktorii ze Żnina albo sytuację z Bydgoszczy, gdzie konkubent matki chłopców bił maluchów, bo jeden odważył się zjeść dżem ze słoika.
Trudno wytłumaczyć przemoc wobec kogokolwiek, ale bicie dzieci przekracza przyjęte przez większość ludzi normy. Za każdym razem zastanawiam się, jak można skrzywdzić maleńkie, bezbronne dziecko? I kto zawinił? Czy wyłącznie wyrodna matka, ojciec, konkubent?
Przeczytaj także: Katarzyna W. winna śmierci swojej córki Madzi. Wyrok - 25 lat więzienia
Pamiętamy historię Wiktorii ze Żnina albo sytuację z Bydgoszczy, gdzie konkubent matki chłopców bił maluchów, bo jeden odważył się zjeść dżem ze słoika.
(fot. Andrzej Muszyński/Archiwum)
A może to tak, że zbyt często przymykamy oczy na przemoc. Może myślimy: są przecież specjalne instytucje, które powinny nas w tym wyręczyć.
Widzimy, jak dziecko na ulicy dostaje klapsa, bo zbyt nachalnie domaga się nowej zabawki albo po prostu płacze. Szarpany kilkulatek, bo za wolno idzie, a mamie akurat się spieszy. Ile razy byliśmy świadkami takich sytuacji. I co? Nie reagujemy, bo to przecież nie nasza sprawa. Nie reagujemy, kiedy za ścianą naszego mieszkania słyszymy, że ktoś jest bity. Przecież to nie nasza sprawa. A przecież, ten nasz brak obojętności może uratować komuś życie.