- Ty masz mi powiedzieć, jakie masz pieniądze dla mnie, żebym ja ci je rozchodził - te słowa padają w 11. minucie nagrania z ust Jacka Chybińskiego, przedsiębiorcy, który prowadzi szkolną stołówkę w X LO.I żywi uczestników obozu językowego organizowanego przez stowarzyszenie sympatyków szkoły. - Zaraz się wszystkiego dowiesz - uspokaja Andrzej Drozdowski, dyrektor Zespołu Szkół nr 10 i wiceprezes Stowarzyszenia Przyjaciół X LO i Gimnazjum nr 11.W jego gabinecie dochodzi do spotkania. - Pisz: bankiet z okazji 4 lipca...
Czytaj także: Mamy aferę taśmową! Stołki w zamian za poparcie [szczegóły]
Na połowę i cześć!
Gdy toczy się rozmowa, jest już jednak 10 lipca, a obóz trwa od początku miesiąca. Uczestniczy w nim 60 uczniów z Polski (za udział zapłacili po 1,9 tys. zł) i 12 nauczycieli z USA. Nagranie ujawnia, jak rozmówcy ustalają stawki na usługi gastronomiczne dla obozowiczów, zawyżając kwoty na fakturach. Dzienna stawka żywieniowa na głowę to 26 zł. Biznesmen chce zwiększyć ją do 30 zł i to już od 1 lipca. - Nie zgadzam się, wolę zrobić jakiś bankiet czy coś - protestuje dyrektor. - Zaje... mnie. (...) Te księgowe nie są głupie.
Przedsiębiorca w 31. minucie nagrania: - Uzgadniamy, jak? Że to, co ma się odbyć, to się odbędzie. Jak bym mógł obniżyć trochę... To ja zobaczę, ile to jest i podzielimy się zyskiem. To, co się nie odbędzie, (...) to weźmiemy na połowę i cześć!
W planie jest impreza plenerowa. Jest pomysł, by wpisać ją na 4 lipca. Drozdowski: - Wsteczne daty są niebezpieczne. Nie, Jacek, wstecznej nie robimy. Tylko bankiet.
Andrzej Drozdowski przyznaje, że rozmowa miała miejsce, ale nie chce komentować jej przebiegu: - Udzielę w tej sprawie pełnomocnictwa kancelarii prawnej, która zdecyduje o dalszym postępowaniu - mówi. - Myślę, że naruszono moje dobro osobiste. Uważam, że nagrywanie i zakładanie podsłuchów przez osoby nieuprawnione powinno być ścigane z urzędu. Będę walczył o swój wizerunek. Słowa wyrwane z kontekstu brzmią sensacyjnie, ale sensacją nie są.
- To była luźna rozmowa, nie było żadnego dzielenia zysków - mówi z kolei Jacek Chybiński. - Poza tym wszystkie wydarzenia, które omawialiśmy, odbyły się. Bankiet 4 lipca też. Zostaliśmy w to wszystko wplątani.
Niemoralna propozycja
Ostatnie 10 minut nagrania, już po wyjściu biznesmena, zawiera rozmowę dyrektora z Marią Staszewską, która prowadzi szkolny sklepik. Kobieta przychodzi z - jak mówi - niemoralną propozycją. Chce wystawić fakturę na 1,6 tys. zł na stowarzyszenie, z wsteczną datą. Zamierza zwiększyć dochód, by przekroczyć próg kwoty wolnej od podatku. Po co? Żeby nie podpaść kontroli skarbowej. - Najlepiej nie drażnić lwa, lepiej zapłacić 300 zł podatku i nie dawać im powodu do jakichkolwiek zagłębień - mówi. - Pomyślałam o obozie. Jeżeli potrzebne są pieniądze na coś, na co trudno zdobyć fakturę...
- Pani ma głowę na karku - chwali dyrektor. - Ale musi pani na podatek jakieś pieniądze oddać?
Pani Maria nic nie chce. Staje na tym, że faktura będzie na "jakieś lemoniady, ciastka" z okazji Dnia Dziecka. Data? 3 czerwca.
Dyrektor: - Dopiero teraz widzę z perspektywy 20 lat, że ja się ustrzegłem pewnych rzeczy. Były takie sprawy, które można było wykorzystać dla siebie finansowo. Ale przynajmniej dobrze śpię, chociaż bidny jestem.
Oboje rozmówcy, zapytani o tę sytuację, odpowiadają: - Nigdy takiej faktury nie było!
Kto nagrał rozmowę? Nie wiadomo. Nie jest za to tajemnicą, że Drozdowski ma wrogów. Dyrektor nie jest ulubieńcem prawicy i nauczycieli ze związku zawodowego "Solidarność". Osoba, która ujawniła materiał, musiała być tego świadoma, bo kopie rozesłała do parlamentarzystów PiS oraz szefa oświatowej "Solidarności". Autor anonimu zapewnia, że ma wiele innych nagrań. Sugeruje też, że rozmowa Chybińskiego z Drozdowskim dotyczy podziału "dotacji" do obozu przekazanej stowarzyszeniu przez urząd marszałkowski. Faktycznie stowarzyszenie otrzymało 50 tys. zł, ale nie w charakterze dotacji tylko zapłaty za wykonanie usługi promocji województwa.
- Udzielone wsparcie nie było przekazane na kwestie związane z organizacją obozu, np. na catering - mówi Andrzej Mazur z urzędu marszałkowskiego. - Stowarzyszenie rozliczając się z otrzymanego wsparcia, miało obowiązek przedstawić raport z wykonanych zadań, dokumentujący fakt, iż przyznane środki finansowe zostały wykorzystane zgodnie z umową. I taki raport przedstawiło.
Magistrat zabrał się już do kontroli finansów ZS nr 10. Od jej wyników swoją reakcję uzależnia urząd marszałkowski.
Sprawą zainteresowała się też policja. - Sprawdzamy, czy doszło do naruszenia przepisów prawa - mówi Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka toruńskiej policji.