Rok 2002. Klaudia M., studentka politologii w Bydgoszczy mieszka z rodzicami w rodzinnym Koronowie. Od paru już ładnych tygodni szuka pracy. Niestety bezskutecznie. Codziennie też sprawdza maile w nadziei, że jedna z firm, do których składała podanie, przyśle pozytywną odpowiedź.
Między spamem informującym o okazyjnych kredytach i pożyczkach gotówkowych, na które i tak - jest o tym przekonana - jej nie stać, zagadkowa wiadomość. "Jeśli szukasz tymczasowej pracy, odpisz na tego maila" - podpisana w stopce firma marketingowa z Bydgoszczy.
Figurantka
Klaudia nie waha się długo, liczy się każdy grosz. Jeszcze tego samego dnia otrzymuje instrukcje od rzekomego przedsiębiorstwa, z którym nawiązała kontakt. Otóż wystarczy, że założy konto w banku z możliwością obsługi przez internet.
Kilkanaście dni później w centrum handlowym sieci Geant Polska pracownik odbiera telefon. - Dwa miliony poproszę albo ta wasza buda wyleci w powietrze - oznajmia głos w słuchawce.
Alarm, ewakuacja budynku zajmującego ponad sześć hektarów. Panika, istny koszmar logistyczny, chaos nad którym muszą zapanować różne służby.
- Policja namówiła szefostwo sieci sklepów w Warszawie, by wpłacić pewną transzę okupu - wyjaśnia prokurator Marek Dydyszko, zastępca Prokuratora Okręgowego w Bydgoszczy. - Chodziło o to, by zobaczyć, na jaki rachunek te pieniądze zostaną wpłacone. I co się okazało? Transza trafiła do młodej mieszkanki, nie inaczej, tylko z podbydgoskiego Koronowa.
Do domu dziewczyny puka policja, ona sama zostaje zatrzymana. Wychodzi na jaw, że wszystkie dane do własnego konta internetowego w banku przekazała jakiemuś obcemu mężczyźnie, z którym umówiła się na koronowskim rynku. Jej konto miało być jednym z wielu rachunków, przez które sprawcy chcieli przepuścić wyłudzony okup.
- Zatrzymaliśmy bydgoszczanina, sprawcę tych gróźb i wyłudzeń - dodaje Dydyszko.
Śledczy tłumaczą, że historia z rzekomą bombą w centrum Geant to klasyczny przykład prania brudnych pieniędzy przy wykorzystaniu tak zwanych "słupów".
- Przestępcy poszukują osób fizycznych, często bezrobotnych i oferują im drobna zapłatę. Może to być, na przykład pięćset złotych - wyjaśnia prok. Dydyszko.
Al Capone był pierwszy
Kujawsko-pomorska policja rozbiła parę lat temu polsko-niemiecką grupę zajmującą się wyłudzeniami z kont. Ofiary szajki to nasi sąsiedzi zza Odry.
Z tych wyłudzeń uzbierała się niemała sumka. Śledczy mówią o 100 tys. euro. "Utarg" był przesyłany przekazem bankowym do Polski. Tu na miejscu kryminalni ustalili 28 odbiorców. Prawie wszyscy... bezrobotni. Ich rola sprowadzała się do tego, że musieli natychmiast wypłacić pieniądze, które trafiały do nich z Niemiec i przekazać gotówkę oszustom. - Oczywiście nikt z figurantów nie pytał, co to za pieniądze, ani skąd pochodzą - zaznacza jeden z funkcjonariuszy.
Po raz pierwszy terminu "pranie brudnych pieniędzy" użyto w USA w latach 30. XX wieku. Najsłynniejszy chicagowski gangster zarabiał wówczas miliony. Zyski płynęły z hazardu oraz handlu alkoholem, nielegalnego przecież w czasach amerykańskiej prohibicji. Capone wpadł w końcu pomysł, w jaki sposób ukryć lewe dochody.
Przeczytaj także: Mafia ON ma się dobrze
Gargamel w banku
- Pieniądze z przestępstw lokowano w sieci pralni chemicznych. Stąd nazwa - wyjaśnia Dydyszko. Codziennie do utargu każdej pralni dopisywano jakieś drobne kwoty, by ukryć lewe dochody.
Mechanizm "opatentowany" przez Capone to "blending" (ang. mieszanie). Do prania utargu z narkotyków służą puby, pizzerie, a czasem nawet agencje marketingowe, reklamowe. Prym wiodą tu gangi produkujące i handlujące amfetaminą.
- Dlatego tak często kryminaliści marzą o tym, by otworzyć własny biznes, knajpę - zaznacza śledczy. - Nie tylko dlatego, rzecz jasna, by móc tam spokojnie pić wódkę z kompanami, ale też po to, by przy okazji wyprać co nieco. Jak mają się wytłumaczyć z posiadania domu, czy z beemwicy w garażu? - pyta śledczy z przekąsem.
Są też inne sposoby. Jednym z nich jest tzw. "smerfing". To termin powszechnie przyjęty przez służby i organy ścigania na całym świecie.
Jak wiadomo, sympatyczny mały smerf z belgijskiej kreskówki zaajmuje się głównie umykaniem Gargamelowi.
Wystarczy wyobrazić sobie, że tym "Gargamelem" jest system bankowy wychwytujący każdą transakcję powyżej 15 tys. euro. Taka informacja natychmiast trafia do Głównego Inspektora Informacji Finansowej w Warszawie. Ten zaś jest władny zablokować dane konto na 72 godziny. Gdy sprawa trafi do prokuratury, rachunek może być zajęty na trzy miesiące. Nie mówiąc już o procesie karnym w związku z procederem prania.
- Przestępcy próbują ominąć system bankowy rozdrabniając gotówkę na mniejsze kwoty - wyjaśnia Marek Dydyszko. - Te pojedyncze, małe kwoty są następnie wpłacane na jedno konto z rachunków kilku, kilkunastu, bądź kilkudziesięciu wynajętych "smerfów". To trudne do wyśledzenia: przychodzi klient, wpłaca tysiąc złotych... Co w tym dziwnego? - prokurator rozkłada ręce. - W banku obracającym milionami to może przejść bez zauważenia.
Prokuratura w okręgu bydgoskim prowadzi obecnie dwadzieścia spraw o pranie pieniędzy. Lwia część dotyczy wyłudzeń podatku VAT. Najczęściej piorą firmy handlujące złomem i paliwami. W tym węglem.
Pionierzy znad Brdy
W latach 90. "zasłynęła" grupa oszustów z Bydgoszczy. Jako pierwsi w Polsce postanowili przeprowadzić skok na zwrot podatku VAT. W dokumentach był porządek: za milion dolarów sprowadzono do kraju z USA specjalistyczną maszynę przemysłową.
Sprzęt miał być następnie sprzedany do firmy na Litwie. Bydgoska skarbówka wypłaciła z tego tytułu gigantyczne na owe czasy pieniądze, 200 tysięcy dolarów tytułem zwrotu podatku. Dopiero po latach okazało się, że nie było żadnej maszyny, a przedsiębiorstwo na Litwie to też jedna wielka mistyfikacja.
W największych śledztwach dotyczących prania pieniędzy do aresztów trafia po kilkadziesiąt "umoczonych". Rok temu policja uderzyła w największy w kraju gang handlujący anabolikami. - Zatrzymano 23 osoby, zabezpieczono 0,5 mln zł w gotówce i luksusowe auta - wylicza Monika Chlebicz, rzecznik KWP w Bydgoszczy.
W 2012 roku w całej Polsce sądy zabezpieczyły 544 mln zł w sprawach o pranie pieniędzy.
Czytaj e-wydanie »