Pani Maria choruje na niedokrwienie kończyn dolnych. Cztery miesiące temu amputowano jej lewą nogę.
Uczy się funkcjonować na nowo - o kulach. W domu porusza się na fotelu z kółeczkami, bo nie mieści się tu wózek inwalidzki. Najgorszą prze-szkodą do pokonania nie jest jednak ciasnota czy brak wózka inwalidzkiego, ale schody. Mieszkanie jest na pierwszym piętrze. W budynku przy ul. Starodębskiej, przeznaczonym do rozbiórki, schody są drewniane, wąskie. Zdrowy człowiek wchodzi na nie z lękiem, a co dopiero niepełnosprawny?
Przeczytaj także: Kolejna wersja projektu o świadczeniach pielęgnacyjnych
- Od lat walczę o inne mieszkanie - mówi Maria Rychter. - Zaczęłam jeszcze wówczas, gdy choroba nie dawała mi się aż tak we znaki. Teraz jednak jest dramat. Od kiedy mam amputowaną nogę schodzenie ze schodów jest gehenną. Boję się poruszać na nich z kulami, więc siadam na stopniach i powoli się zsuwam. Ale co mam zrobić, muszę walczyć dalej o miejsce do życia dla mnie i dla syna.
Pani Maria z płaczem opowiada też, że w domu ostatnio omalże nie spowodowała pożaru. - Byłam sama, syn poszedł do pracy. Chciałam podłożyć do pieca, ale straciłam na chwilę równowagę - mówi kobieta. - Fajerka wyleciała na podłogę, posypały się na mnie iskry. Pomyślałam, że jak się zacznę palić, to nikt mnie tu nie uratuje!
Batalia o mieszkanie toczy się od kilku lat, ale po tym, jak budynek przy ul. Starodębskiej został kupiony przez prywatne osoby, Maria Rychter zaczęła pukać do drzwi urzędników jeszcze częściej.
- Owszem, dostałam kilka propozycji nowych mieszkań - opowiada. - Przyjęłabym je, ale nie odpowiadały ani moim możliwościom finansowym, ani moim potrzebom.
Z propozycji mieszkania z MTBS (ul. Celulozowa) musiała zrezygnować, bo nie ma takich dochodów. Mieszkania przy ul. Toruńskiej, Kościuszki i ostatnio Wojska Polskiego - również nie odpowiadały wymaganiom niepełnosprawnej kobiety.
- To nie jest moja fanaberia, nie mogę przyjąć mieszkania jednopokojowego czy na piętrze - twierdzi pani Maria. - Syn się mną opiekuje, zanim nie nauczę się żyć z protezą muszę mieć jego wsparcie. A starych schodów, które są moim piekłem nie chcę zamieniać na nowe.
Pani Maria musi znaleźć wyjście z sytuacji, bo właściciele budynku przysyłają jej, jako bezumownie użytkującej lokal, wezwania do jego opuszczenia. - Znam sytuację tej włocławianki - mówi wiceprezydent Jacek Wojciechowski. - Ta pani była u mnie przedwczoraj i przedstawiła korespondencję z wydziałem gospodarki mieniem komunalnym, przedstawiła też swoją dramatyczną sytuację. Zobowiązałem się przed nią i teraz to podtrzymuję, że jeśli tylko w zasobach komunalnych miasta pojawi się odpowiedni dla pani Rychter lokal, otrzyma ona propozycję zamieszkania w nim.
W zasobach komunalnych jest ok. 4,5 tys. mieszkań. Mieszka w nich ok. 15 tys. osób. Rocznie przydziela się 20-30 mieszkań "z odzysku".
Czytaj e-wydanie »