- Gdy prezydent Bronisław Komorowski był marszałkiem Sejmu, zwróciłem się do niego z prośbą o objęcie patronatem uroczystości upamiętniających dramat pacjentów i dyrektora szpitala psychiatrycznego w Świeciu, którzy zostali zamordowani w 1939 roku w Mniszku. Chciałbym do tego wrócić - mówi profesor Araszkiewicz.
Uroczystość miałaby się odbyć we wrześniu na terenie szpitala w Świeciu, 74 lata po "eutanazji" jego pacjentów - tak naziści określali zagładę osób chorych psychicznie.
Ważnym elementem uroczystości byłoby przypomnienie bohaterskiej postawy dr Józefa Bednarza, który mógł uniknąć rozstrzelania, jednak zdecydował się podzielić los swoich pacjentów i wraz z nimi został zamordowany w lesie w Mniszku (dlatego nazywany jest "Pomorskim Korczakiem").
Oblali egzamin z człowieczeństwa
Pamiątkowa tablica na budynku głównym szpitala w Świeciu.
(fot. Andrzej Bartniak)
Jednak przetrwała pamięć o nim, o jego szlachetności i mądrości. To jemu zawdzięczamy powiedzenie, że "miarą człowieczeństwa jest stosunek do ludzi chorych psychicznie".
Naziści w dobitny sposób pokazali swoją miarę człowieczeństwa. W październiku i listopadzie 1939 roku zabili około 1350 pacjentów świeckiego szpitala, także dzieci.
Wszystkie źródła historyczne poświęcone ich zagładzie podają wstrząsający opis jednego ze świadków: "Niemcy prowadzili dzieci do dwóch autobusów. Zapowiedzieli im, że pojadą na wycieczkę. W lesie strzelali do rozbieganych między drzewami dzieci jak do zwierzyny, a potem ich martwe ciała rzucali do dołu".
Egzekucje dorosłych widział kierownik jednego z oddziałów A. Zielonka. Zeznał, że oprawcy spychali chorych trójkami do wykopanych wcześniej dołów i mordowali ich strzałami z karabinów.
Początkowo naziści zostawili w szpitalu chorych zdolnych do pracy, ostatecznie wywieźli wszystkich (we wrześniu 1939 roku w Świeciu przebywało ok. 1700 pacjentów i 9 lekarzy), a na terenie szpitala zorganizowali więzienie dla Polaków, a potem dom starców dla Niemców.
Czytaj e-wydanie »