Pierwsze niepokojące sygnały o tym, że huragan Ksawery dotarł do granic powiatu, pracownicy świeckiego oddziału Enei zaczęli odbierać już w czwartek wieczorem. Z różnych kierunków płynęły informacje o braku prądu. Energetycy wiedzieli, że czeka ich niezwykle pracowity czas. Budzące trwogę prognozy i obrazki z miejsc, do których wcześniej dotarł huragan, dawały wyobrażenie tego, z czym za chwilę będą mieć do czynienia.
Wielu, nie mogąc dodzwonić się do Enei z prośbą o pomoc czy też z zapytaniem, kiedy zostanie przywrócone zasilanie, wybierało numer straży pożarnej, policji lub ogólny numer alarmowy 112.
- Przez kilka godzin próbowałam się dodzwonić, ale numer cały czas był zajęty - żali się pani Krystyna, która bezskutecznie starała się w piątek skontaktować z Eneą. - Podejrzewam, że mieli już dość tych telefonów i po prostu wyłączyli linię.
O tym, że nic podobnego nie miało miejsca, zapewnia Michał Wrycza, zastępca dyrektora świeckiego oddziału.
- Numery były zajęte, bo cały czas przyjmowaliśmy zgłoszenia - tłumaczy. - W podobnych przypadkach najprostszym rozwiązaniem jest wybranie 112. Wszystkie informacje, jakie tam trafiają, a dotyczą naszej działalności, bardzo szybko są przekazywane.
Przeczytaj więcej: Wiatr siał zniszczenie w całym powiecie świeckim. Mieszkańcy przeżyli dramatyczne chwile
Słowa Wryczy potwierdzają dane. - Od czwartku wieczorem do niedzieli odnotowaliśmy w powiecie świeckim około 500 zgłoszeń - wyjaśnia Lech Drzewiecki, rzecznik bydgoskiego oddziału Enea.
Michał Kosmalski, dyrektor Enei w Świeciu nie pamięta podobnego kataklizmu.
- Trąba powietrzna w Starej Rzece narobiła sporo szkód, ale o tyle było łatwiej, że zniszczenia dotyczyły stosunkowo niewielkiego obszaru - wyjaśnia. - Wichura, która szalała w miniony weekend, dokonała zniszczeń w całym powiecie. Aby nie narażać odbiorców na zbyt długie czekanie, musieliśmy poprosić o wsparcie kilka firm zewnętrznych, które zajęły się naprawianiem zerwanych przewodów.
Dopiero za kilka dni znane będą koszty napraw. Mogą one sięgnąć 300 tys. zł.