Zarówno otwarcie najnowocześniejszej w kraju Kliniki Medycyny Ratunkowej bydgoskiego "Jurasza", jak i uruchomienie znajdującego się na jej dachu lądowiska, zapowiadano z wielką pompą. Klinikę w końcu udało się udostępnić pacjentom (choć i na to trzeba było czekać ponad trzy miesiące od oficjalnego otwarcia). Gorzej z lądowiskiem. - Z tego, co widzę, helikoptery w ogóle z niego nie korzystają - mówi nasz Czytelnik, mieszkający w pobliżu szpitala im. Jurasza.
Okazuje się, że mężczyzna niczego nie przeoczył. Jak informuje Justyna Sochacka, rzeczniczka prasowa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w razie potrzeby śmigłowce korzystają z dotychczasowego miejsca przy szpitalu. - Nowe lądowisko nie zostało jeszcze oddane do użytku - wskazuje dalej rzeczniczka.
W praktyce oznacza to, że w Bydgoszczy - największym mieście w województwie, nie ma wciąż lądowiska całodobowego. Możliwość przyjmowania śmigłowca w nocy istnieje natomiast w Grudziądzu, Inowrocławiu, Brodnicy oraz we Włocławku.
Zobacz również: Supernowoczesny oddział ratunkowy w "Juraszu" w końcu został uruchomiony [zdjęcia]
Włączenie Bydgoszczy do tego grona miało nastąpić wraz z długo oczekiwanym otwarciem lądowiska w "Juraszu". Na razie jednak pacjenci znają je tylko z opowieści - supernowoczesne, o powierzchni 1365 metrów kwadratowych, wyposażone w 32 specjalne wibroamortyzatory niemieckiej produkcji, używane między innymi przy konstrukcjach mostów i budynków narażonych na trzęsienia ziemi. Co najważniejsze - spełnia wszystkie wymogi formalnoprawne.
Dlaczego więc nie działa i w końcu kiedy zacznie? Zarząd szpitala im. Jurasza zapewnia, że odpowiedzi na te pytania przedstawi nam dzisiaj.
Wrócimy do tematu.