https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Politycy powinni osiwieć

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
Edward Szymański - m.in. wicewojewoda bydgoski w latach 70., I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej.
Edward Szymański - m.in. wicewojewoda bydgoski w latach 70., I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej. Jolanta Młodecka
W tamtych czasach praca szukała ludzi. Teraz ludzie bezskutecznie poszukują pracy.

Rozmowa z Edwardem Szymańskim, byłym podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP.

- Jakieś wyrzuty sumienia z powodu przynależności do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która przyczyniła się do zacofania naszego kraju?
- Nie mam i nie miałem. Urodziłem się w 1936 roku. Pamiętam okupację, lata powojenne. Jak trudno było żyć. Po śmierci Stalina sytuacja się poprawiła. Powstawała Polska Rzeczpospolita Ludowa.

- Leszek Miller chce powrotu do 49 województw. Pan był m.in. pierwszym sekretarzem KW PZPR we Włocławku.
- Należałem w PZPR do tych, którzy w 1975 roku tworzyli no-we województwa. Pomysł powrotu do starego podziału jest mało realny, ale rozmawiać warto. W 1999 roku ubolewałem z powodu likwidacji 49 województw i podziału kraju na 16 nowych. Zrobiono to pochopnie. Kto jeszcze pamięta o AWS czy Marianie Krzaklewskim, twórcach tej reformy? Wtedy nie było dobrej atmosfery politycznej. Powstało 16 nowych województw, a przecież wcześniej było 17. Tylko siedemnastego nie wprowadzono na złość zwolennikom starego podziału, ludziom lewicy i prezydentowi.

- Miało ich być mniej.
- No tak, dwanaście czy dziewięć. W podziale na 49 były przesłanki, że robimy to na pokolenia.

- Część czytelników, mieszkańców Włocławka z sentymentem wspomina dekadę Gierka.
- Przyznam, że wiele serca włożyłem w tworzenie tego województwa. To była decyzja słuszna i trafna. Dekada Gierka przyniosła Polsce wiele pozytywnych zmian. Nie mówię o ustroju politycznym, ale o skutkach dla ludzi - o gospodarce. W tamtych czasach praca szukała ludzi. Teraz ludzie bezskutecznie poszukują pracy. Dziś pozostało niewiele z tego, co we Włocławku było wojewódzkie. W dawnym województwie bydgoskim pracowałem jeszcze w Mo-gilnie, Tucholi, Grudziądzu, Bydgoszczy i we Włocławku.

- Pełnił pan funkcje partyjne.
- Także w organach samorządu. W tamtych czasach zostawiłem po sobie konkretne efekty. Pomimo sprawowania politycznej funkcji pierwszego sekretarza moją pasją, dewizą życiową było tworzenie dóbr, produkcji. Dziś, jako były pierwszy sekretarz, nadal spotykam się z życzliwością i przyjaźnią. W powiecie tucholskim budowa dróg by-ła moją pasją. Także budowa ośrodków zdrowia, szkół na tysiąclecie. I to nie tylko za pieniądze z budżetu. Wtedy modne były czyny społeczne, ale chodziło przecież o zaangażowanie mieszkańców w coś, co będzie im służyć! Kluczem do rozwiązania problemów Grudziądza był brak przeprawy nad torami kolejowymi, które dzieliły miasto. Doprowadziłem do zbudowania wiaduktu. Służy miastu do dziś.

- Od lat obserwuje pan samorządy. Powstało woj. kujawsko-pomorskie, które najczęściej dołuje w rankingach. Dlaczego?
- O wynikach decyduje mnóstwo przesłanek. Obecne Kujawsko-Pomorskie powstało na skutek różnych rozgrywek politycznych. W 1999 roku zostało pookrawane - np. nie ma Chojnic. Bydgoszcz - przez politykę krajową i regionalną - została poza głównym nurtem systemu komunikacji. Powstaje autostrada, ale może doczekamy się za kilkadziesiąt lat skomunikowania na trasie z Wybrzeża przez Bydgoszcz do Poznania i Wrocławia?

- Trasa Bydgoszcz - Poznań to masakra.
- Cierpią nie tylko podróżni, ale i odsunięta na ubocze życia kraju Bydgoszcz.

- Komu kibicuje pan w sporze bydgosko-toruńskim?
- Dojrzałe życie zawodowe i polityczne zaczynałem w dużym, dawnym województwie bydgoskim. Odczuwałem czasem rozbieżność interesów, ale dalej kibicuję równomiernemu rozwojowi Bydgoszczy i Torunia.

- Dyplomata z pana.
- Nie urodziłem się w Bydgoszczy, Toruniu czy we Włocławku, ale...

- ...w Wylatowie. Wsi najczęściej odwiedzanej przez UFO.
- Dlatego szerzej patrzę na konkurencję między Wielkopolską a Kujawami i Pomorzem. Bardzo chciałbym rozwoju nie tylko Torunia i Bydgoszczy, ale Włocławka i Grudziądza. Czasem irytują mnie niektóre decyzje. Współtworzyłem Akademię Medyczną w Bydgoszczy, która wyrosła z Zespołu Nauczania Klinicznego. Zamiast dynamicznego rozwoju - została wchłonięta przez toruński UMK. Uważam, że lepiej rozwijałby się samodzielnie. W Fordonie mamy Centrum Onkologii, do powstanie którego, jako wicewojewoda, też się przyczyniłem. Dziś z satysfakcją patrzę na ten liczący się w kraju ośrodek. Służy dobrze Bydgoszczy i Toruniowi.

- A jeśli popatrzyłby pan na te zakłady, które kiedyś tu były, a teraz nie ma po nich śladu?
- Sięgamy do kluczowej kwestii ustrojowej. Transformacja 1989 roku spowodowała, że kraj zaczął się rządzić zupełnie nowymi prawami. Gwałtowna reforma gospodarki, prywatyzacja, którą niektórzy ekonomiści uważają za wielki sukces, została przeprowadzona w Polsce sprawnie, ale jakim kosztem! Jaką cenę zapłacili ludzie pracy?! Żyjemy w ustroju, w którym bezrobocie i konkurencja jest narzędziem funkcjonowania rynku pracy. Zostało wmontowane w gospodarkę. Gdyby bezrobocie było na umiarkowanym poziomie, to według ekonomistów miałoby pozytywny wpływ, ale u nas od bardzo dawna nie ma mowy o umiarkowanym bezrobociu! Mamy ciągle gwałtowne i głębokie bezrobocie, z którym nie potrafimy sobie poradzić. Nie umiemy dać ludziom pracy.

- Wilczy kapitalizm wyjdzie nam na zdrowie?
- On nie jest zjawiskiem wyłącznie polskim, a ogólnoświatowym. A my nie potrafimy kierować się interesem narodowym. Nie jestem entuzjastą re-formy systemu emerytalnego z 1999 roku. Ona, tak jak i gwałtowny podział kraju na 16 województw spowodowały, że po drodze zgubiony został interes przeciętnego Polaka. Ogromne pieniądze daliśmy w prywatne ręce OFE. I co? Jakie mamy perspektywy emerytury?

- Uśmiechnę się.
- Pan ma prawo, ale politycy powinni od tego osiwieć, bo to ich zmartwienie! Niestety, polscy politycy jakoś się specjalnie nie martwią losem przeciętnego obywatela. Kawał życia spędziłem również w parlamencie, trochę innym niż dzisiejszy, ale ten znam również. Najważniejszy jest interes polityczny i głosy. Tylko ten wyborca nie osiąga w zamian tego, czego oczekuje po oddaniu głosu. Na politykę patrzę już z dystansu. Wśród polityków poczucia obywatelskiej odpowiedzialności jest bardzo mało. Za mało. Choć to nie jest cecha tylko dnia dzisiejszego.

- Prawie dziesięć lat pracował pan z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim.
- Wspaniałe doświadczenie, ale przypomnę jeden detal. Kiedy Aleksander Kwaśniewski został prezydentem, uznał, że będzie się zajmował nie tylko obowiązkami wynikającymi z kon-stytucji, polityką zagraniczną, ale i wewnętrzną. W Wiśle jest zamek, który powstał na początku lat 20. ubiegłego wieku jako "dar ludu śląskiego dla prezyde-ntów Rzeczpospolitej". Od 1998 roku zabiegaliśmy o uregulowanie statusu prawnego zamku w Wiśle. Zabiegaliśmy o to przez cztery lata rządów AWS-u! Nie dało się, bo Aleksander Kwaśniewski zrobiłby coś na pożytek Rzeczpospolitej. Kiedy zmienił się rząd - minister Krzysztof Janik załatwił to w dwa tygodnie! Przypominam to, żeby pokazać kunktatorstwo w działaniu organów państwa wtedy i dziś.

- Pod koniec lat 80. członkowie PZPR bali się "Solidarności", zmian?
- Wtedy nikt nie miał wizji przyszłej Polski, ani opozycja, ani my, którzy broniliśmy starego porządku. Obawialiśmy się raczej destrukcyjnego wpływu "Solidarności". Z wło-cławską "Solidarnością" mieliśmy dobry kontakt. Były problemy z zaopatrzeniem, cenami, ale na szczeblu regionalnym porozumiewaliśmy się. A po dwóch dniach przychodziły wytyczne z centrali związku, żeby nie kolaborować z władzą. Istniał problem wzajemnej nieufności. W latach 80., do rozwiązania PZPR, byłem w Komitecie Centralnym kierownikiem biura spraw sejmowych. Widziałem działaczy konserwatywnych i reformatorów. Parlament był bardziej skłonny do reform. Innego widzenia niż tamta ideologiczna teraźniejszość. Sejm dał tego dowody uchwalając w 1988 i w 1989 ustawy, które otwierały drogę do reform i wyborów 4 czerwca 1989.

- Mieliście świadomość swoich błędów?
- Oczywiście. Stąd próby reform gospodarczych, ale system polityczny PRL-u wyposażony był w mechanizmy wzajemnego hamowania.

- To się nie mogło udać! Nigdzie na świecie się nie udało!
- Nigdzie?

- Na Kubie? W Korei Północnej? Wenezueli?
- Co innego kwestia swobód demokratycznych.

- One są bardzo ważne.
- Tak, ale patrzę przez pryzmat gospodarki, która żywi, daje rozwój lub stagnację.

- Kartki na żywność i puste półki były w PRL-u rozwojem czy stagnacją?
- A co było praprzyczyną? W PRL-u było łatwo o pieniądze, ale trudniej o towar. Efektywność tamtego systemu była niedostateczna. Należało go zmienić. Miejsce Polski w obozie państw socjalistycznych było siłą, która nas hamowała.

- Nie obawialiście się dekomunizacji? Rozliczeń?
- Transformacje ustrojowe przebiegały na świecie w różny sposób. U nas wybrano wariant optymalny. Wbrew temu, o co dziś posądza się gen. Jaruzelskiego, już w połowie lat 80 była w nim skłonność do podzielenia się władzą.

- A gdzie tam! Wszystkie próby strajków były tłamszone.
- Nie należy na to patrzeć tylko przez strajki.

- Ludzie siedzieli w więzieniach za przekonania polityczne!
- To był mechanizm stopniowego dopuszczania świeżego powietrza do gospodarki i państwa.

- Gdyby gen. Jaruzelski mógł, to jak najdłużej trzymałby władzę!
- Były etapy dochodzenia do okrągłego stołu. Kiedy nastał Gorbaczow - gen. Jaruzelski miał większą samodzielność w polityce wewnętrznej.

- Dlaczego sześć lat po upadku komunizmu Polacy podziękowali prezydentowi Lechowi Wałęsie i zagłosowali na Aleksandra Kwaśniewskiego?
- Bo Aleksander Kwaśniewski był młodym, dobrze zapowiadającym się politykiem. Bez walorów osobistych nie zostałby prezydentem. Do tego przyczyniła się także nie do końca udana prezydentura Lecha Wałęsy i błędy w systemie transformacji. Gdyby nie kunktatorskie zachowanie się polityków, to 10 lat prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego zasługuje na znacznie wyższą ocenę. Ale w politycznej walce nie dostrzegało się wszystkiego, co lewicowe.

- Szacunek trzeba oddać, ale to pijaństwo nad grobami polskich oficerów w Charkowie to był wielki wstyd, a nie problemy z golenią czy lekarstwami!
- Racja, ale to epizod. Z perspektywy 15 lat niegodziwością byłoby wypowiadać się na ten temat z mojej strony.

- W trzeciej Rzeczpospolitej lewica miała duże poparcie, które roztrwoniła.
- Mam bardzo krytyczną ocenę, ale nie chcę o tym mówić.

- A rola Kościoła w zmianach?
- Jak najbardziej pozytywna. Gdyby nie polski Kościół, kardynał Józef Glemp, to porozumienie z końca lat 80. byłoby bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. To była absolutnie historyczna rola! We wszystkim rozmowach obecni byli przedstawiciele Kościoła, bez którego nie byłoby transformacji.

- Podsumujmy - jaki jest bilans naszego ćwierćwiecza?
- Absolutnie pozytywny w procedurach demokratycznych, swobodach obywatelskich i obecności Polski w świecie. Ale jeśli pyta pan o sytuację ludzi pracy, emerytów, rencistów - ludzi starych, to mamy wielką... nie chcę użyć słowa tragedię. I nie ma pomysłu, jak poprawić ich los. Otwarcie granic trochę nas uratowało. Odważniejsi znaleźli pracę na Zachodzie. Pozostali są w złej sytuacji. Nie diagnozujemy polskiej biedy. Składa się na nią wiele czynników np. zły dostęp do służby zdrowia dla szarego obywatela. To wielka skaza na sumieniu Rzeczpospolitej. Przykłady można mnożyć.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska