Toruń Photo day w miejskim schronisku dla zwierząt
W ustach pani Martyny te słowa brzmią bardzo szczerze. Dziewczyna jakiś czas temu przygarnęła schroniskowego psiaka. Teraz to ważny domownik.
Na akcję Photo Day przyszła z kolegą. - Nigdy wcześniej nie byłem w schronisku - przyznaje Rafał Sobieralski. - Ale mam psa; wiem, że zwierzak potrzebuje uwagi, miłości. Byłoby dobrze, gdyby nasze zdjęcia poruszyły serca ludzi, którzy mogą zaoferować dom tym zwierzętom.
Młodzi nie przyszli z pustymi rękoma - karma trafi do misek przynajmniej kilku spośród ok. 400 psiaków, które znalazły opiekę przy ul. Przybyszewskiego.
Zobacz także: Photo Day: Schronisko dla zwierząt [zdjęcia]
- Jest ich przynajmniej o sto więcej niż powinno - wyjaśnia Ewa Łukaszewska, pracownica schroniska i dodaje z żalem: - Ludziom brak kultury, poczucia odpowiedzialności za zwierzę. Większość tych psów trafia do nas jako "bezpańskie". Właściciele zapominają, że, gdy, z jakiegoś powodu, nie mogą opiekować się zwierzęciem, powinni sami znaleźć dla niego nowego opiekuna, a nie podrzucać do schroniska, ani tym bardziej - zostawiać w lesie czy na ulicy.
Poza czterema setkami psów, w schronisku jest teraz ok. 100 kotów. Swoją siedzibę ma tu także "Azyl dla królików".
Jak można pomóc podopiecznym schroniska? Poza adopcją w grę wchodzi darowizna, wirtualna opieka, dostarczanie karmy, koców, kołder, pościeli, ale także makulatury i surowców wtórnych, m.in. kapsli. Można również zostać wolontariuszem lub tylko okazjonalnie wyprowadzać czworonogi na spacer.
Od kilku tygodniu robi to jedna z uczestniczek akcji Photo Day, Sylwia Zakierska: - Mam za mało czasu, by zostać wolontariuszką, ale staram się wpadać tu nawet kilka razy w tygodniu, by wyjść z psami na zewnątrz. One są spragnione ruchu, uwagi. Tyle mogę dla nich zrobić.
Być może już niedługo uda się jej zrobić jeszcze więcej: - Mama jest już przekonana, teraz muszę namówić tatę. Jeśli się zgodzi - wezmę do domu kundelka - mówi Sylwia. - Już go sobie upatrzyłam, taki mały czarny, podpalany. Śliczny.
Dziennie do nowego domu trafia kilka czworonogów. - Czasem nawet cztery, innym razem żaden - zaznacza Ewa Łukaszewska. - Sporo osób zagląda tu w soboty, bywa tłoczno, ale rzadko kończy się to adopcją: ludzie popatrzą i odchodzą. Dzisiaj jest dobrze: już dwa psy poszły z nowymi opiekunami, być może uda się też kolejnemu.
- Chciałem wyciągnąć na Photo Day żonę, ale odmówiła - obawiała się, że nie będzie mogła oprzeć się chęci przygarnięcia gromady kotów - mówi Antoni Bajbak, MMkowicz. - A mamy już w domu jedną "znajdę". Swoich lat dożyła też u nas Lady Sonia - kotka, która uratowała naszą rodzinę przed śmiercią w płomieniach. Gdy w nocy w domu wybuchł pożar, tak długo skakała po śpiącej żonie, aż ta się obudziła. To nas ocaliło.
Czytaj e-wydanie »