Rynek Nowomiejski stanowił ważną część kompleksu staromiejskiego. To tu w poprzednim wieku przeniosła się spora część handlowa i usługowa naszego miasta.
Ale w obecnych czasach starówka przeżywa kryzys. Nie tylko na tym placu, ale i głównych arteriach komunikacyjnych można znaleźć wiele informacji o "lokalach do wynajęcia". Kryzys nie ominął nawet ul. Szerokiej.
- Z tego, co się orientuję, lokale zostały już wynajęte - powiedział przed dwoma miesiącami Andrzej Szmak, dyrektor biura toruńskiego centrum miasta.
Choć oczywistym jest, że we wszystkich miastach ruch z centrów przenosi się na obrzeża - do galerii handlowych, to władze innych miast starają się tę tendencję powstrzymywać.
Co robią władze Torunia, by sytuację poprawić?
- Od kwietnia do września będą działać stragany warzywne - mówi Piotr Lampka z miejskiej spółki Targi Toruńskie. - W zeszłym roku były cztery takie stoiska, w tym roku będzie ich pięć.
Czytaj także: Jak ożywić toruńską Starówkę? Przedsiębiorcy mają pomysł na "Restart"
Jak argumentuje przedstawiciel spółki, stragany zostaną usytuowane w ten sposób, by nie zasłaniać wejścia do Tumultu na Nowomiejskim.
- Planujemy też od Wielkanocy sobotnie targowiska z szerszym asortymentem, niż tylko warzywami - zaznacza Piotr Lampka.
- Tu nie chodzi o sam akt kupna i sprzedaży produktów - mówi Patrick L. Young, irlandzki inwestor i ekspert finansowy związany z Toruniem. - Targowiska spełniają bardzo ważną rolę społeczną. Klienci w tym miejscu mogą poznać "historię produktu", który kupują.
Young za przykład podaje włoski Turyn, gdzie miasto forsuje inicjatywę "slow food" - mającą na celu ochronę tradycyjnej, lokalnej żywności.
Czy Rynek Nowomiejski mógłby stać się właśnie takim miejscem? Young porównuje Toruń do ludzkiego organizmu: - Jeśli zignorujemy kłopoty z naszym sercem, reszta nie będzie działać prawidłowo.
Czy zatem jest szansa, by targowisko miejskie na dłużej zagościło na Rynku Nowomiejskim? Obecnie miasto nie planuje takiego ruchu.
W Pomorskiej rozpoczynamy cotygodniowy cykl. W każdy piątek opublikujemy wywiad z jednym ze staromiejskich przedsiębiorców.
Zapytamy ich, jak oceniają zmiany po programie Restart, a także jakich inicjatyw oczekiwaliby od miejskich urzędników.
Taki mamy staromiejski klimat [komentarz autora]
Andrzej Padniewski
(fot. WG)
Problem z ożywieniem biznesu w centrach miast nie występuje tylko i wyłącznie w Toruniu - to trzeba powiedzieć sobie jasno. Próby podejmowane przez samorządy na wielorakie sposoby często są chybione, a często zbyt długofalowe, by ich efekt zauważyć w przeciągu jednego sezonu turystycznego.
Pytanie brzmi: czy Toruń posiada strategię na kolejnych parę lat, by Staremu Miastu przywrócić dawny blask? W mojej ocenie taka strategia nie istnieje.
Dominuje doraźność - można by rzec "gospodarska domena" Michała Zaleskiego. Niedawno prezydent zaproponował i przeforsował przez radę miasta projekt obniżenia podatków dla niektórych z przedsiębiorców. Tych zupełnie "nowych" w obrębie Starówki, a także tych, którzy świadczą "wymierające" usługi.
I choć pomysł należy pochwalić, to pies pogrzebany leży w tym, że jest to jednorazowy czyn, a nie element wieloletniej strategii miasta. Bo choć magistrat - i to też trzeba przyznać - nie dyktuje stawek za wynajem prywatnych przecież pomieszczeń w kamienicach, ale przecież ratusz nie ma związanych rąk!
Warto się przejść do któregoś ze sklepów. Spytajcie naszych znanych przedsiębiorców, co miasto zrealizowało w ramach paroletniej strategii "porestartowej". Wiecie, co usłyszycie? Ja usłyszałem, że przedsiębiorcy czują się zostawieni sami sobie. Że jeśli coś zorganizują, to własnymi siłami, bez współpracy z toruńskim magistratem.
Trudno im się dziwić. Podczas likwidacji Domu Harcerza, na debacie, prezydentowi sugerowano, że rodzice dzieci uczęszczających na zajęcia stają się w tym czasie "naturalnymi klientami sklepów i kawiarni". Wiecie, co odpowiedział prezydent Zaleski?- "Ja niezależnie od tego zapraszam państwa na Starówkę".
Ja też Państwa zapraszam. Ale urzędnicy dla miasta powinni robić dużo więcej niż tylko "zapraszać".