- Jakie są pana oczekiwania sportowe od zespołu w rundzie jesiennej?
- Po bardzo dobrej grze w rundzie jesiennej uważam, że miejsce w pierwszej ósemce jest bardzo realne. Umówiłem się z zespołem podczas obozu w Hiszpanii, że będziemy o to walczyć ile sił. Piłkarze za awans do ósemki mają przygotowaną specjalną premię, której kwoty, oczywiście, nie zdradzę.
- A Puchar Polski? Zawisza może dokonać historycznej rzeczy, zdobywając to trofeum. Dzieli go od tego tylko pięć zwycięskich meczów.
- Wiadomo, że oprócz dobrej gry w lidze, w pucharze udało się nam dojść do ćwierćfinału po wielu latach. To jest realne. Najpierw gramy dwumecz z Górnikiem, który w pierwszym meczu nic wielkiego nie pokazał. Jest duża szansa. Trener Ryszard Tarasiewicz bardzo liczy na zdobycie pucharu.
- A pan?
- Też. Tak samo jak na miejsce w ósemce. Chciałbym bardzo, aby Zawisza zajął w lidze możliwie najwyższą lokatę. To byłoby duże osiągnięcie. Z tego powodu nikt nie odszedł z zespołu, chociaż miałem osiem propozycji. Zresztą nikt nie chciał z Zawiszy odejść, bo widzi, że udało się tutaj stworzyć ciekawy zespół. Na dodatek zrobiliśmy trzy wzmocnienia, trochę przyszłościowo. Liczę, że Paweł Wojciechowski szybko się odbuduje, a możliwości ma duże. Jorge Kadu i Alvarinho to młodzi, perspektywiczni piłkarze.
- Musi pana cieszyć, że rośnie wartość zespołu. Portal transfermarkt.de wycenia Zawiszę na 7,5 miliona euro. W porównaniu z jesienią wartość wzrosła o ponad 3 mln.
- To zasługa chłopaków. Tak ciężko i sumiennie pracującej grupy dawno nie widziałem. Dlatego bardzo boli mnie zachowanie kibiców. Przecież ci chłopacy dali Bydgoszczy po 19 latach ekstraklasę. Zostawili wiele zdrowia na boisku, dlatego w żaden sposób sobie nie zasłużyli na wyzwiska.
Przeczytaj także: Apel do bydgoszczan! Pokażmy, że cała Bydgoszcz wspiera swojego Zawiszę
- Panu też się dostaje.
- Ostrzegałem od pół roku, że tak będzie, bo od meczu z Pogonią Szczecin były symptomy, że kibolom przestaje się podobać sytuacja taka jaka jest.
- Cieszy pana deklaracja, że ta najbardziej radykalna grupa bojkotuje mecze Zawiszy?
- Nie, ponieważ dotyczy ona mojego klubu. Z drugiej strony na pewno nie będzie mi z tego powodu smutno, że ktoś nie będzie siedział na trybunach i mnie obrażał. Bardziej martwi mnie sytuacja, że nie przychodzą inni kibice, których byłoby trzy razy więcej, niż tej grupy kiboli, ale boją się ich reakcji. Jednak postaramy się zrobić wszystko, żeby oni czuli się bezpiecznie, zarówno kupując bilety, jak i na stadionie. Reasumując, nie jest to dla mnie powód do zmartwienia. Myślę, że ta sytuacja będzie w przyszłości z korzyścią dla klubu pod względem ogólnej liczby ludzi przychodzących na mecze.
- Jak ta sytuacja może wpłynąć na piłkarzy?
- Jeśli rozpatrujemy szczegóły, które mogą decydować o wyniku, to taka sytuacja jest szkodliwa. Złowrogość płynąca z trybun wpływa na piłkarzy negatywnie. Doping jest potrzebny i ma wpływ na wynik. Jestem przekonany, że jakby było normalne kibicowanie, to byśmy wygrali z Lechem Poznań, pomimo trzech błędów sędziego.
- Dużo klub straci finansowo na bojkocie karnetów przez grupę z trybuny B?
- Z jednej strony było sprzedanych 1800 karnetów, co jest dużym zastrzykiem finansowym. Jednak z drugiej musieliśmy zapłacić 300 tys. zł kar po odpalaniu rac. Generalnie klub na tym bojkocie nie straci. Liczę, że zaczną przychodzić ludzie, którzy do tej pory bali się pojawiać na stadionie właśnie ze względu na kiboli.
- Myślał pan o tym, żeby w obecnej sytuacji zrobić gest w stosunku do innych kibiców i obniżyć ceny biletów, by zobaczyć czy to zachęci ich do przyjścia na stadion?
- Ceny biletów są niskie, najtańsze w lidze. Podwyższyliśmy ceny wejściówek na trybunę B, bo jest najnowocześniejsza. Wcześniej poszedłem na rękę kibolom i zrobiłem najtańsze bilety na trybunę B, a oni mnie zelżyli i obrażali, dlatego teraz jest normalna cena.
- Jednak wcześniej przez dwa lata wpółpracował pan z najbardziej radykalnymi fanami. Symbolem ta wielka koszulka z nr 12 i napisem kibice.
- Ostrzegano mnie przed tym, ale byłem przekonany, że uda się nam znaleźć porozumienie. Niestety, myliłem się.
- Jak pan patrzy na tą całą sytuację teraz
- Jest mi to obojętne, bo przekonałem się, że to nie są dla mnie partnerzy. Dobro dzieci to jest zwyczajne mydlenie oczu. Na całym świecie jest tak, że klub odpowiada za szkolenie od lat 6 do seniora. Nie ma żadnych sztucznych podziałów, że kibice prowadzą sobie jakieś grupy naborowe.
- Padły oskarżenia o przekrętach finansowych w klubie.
- Kolejna bzdura. Opowiem o jednej rzeczy. Po awansie powiedziałem, że w ekstraklasie przy dobrym prowadzeniu klubu, nie trzeba dokładać do interesu i to wielu ludziom ze środowiska kibiców otworzyło oczy i już zobaczyli miliony. Pomyśleli, że sami mogą to robić i Osuch nie jest do niczego potrzebny w Zawiszy. Przecież to dzięki mojej organizacji klubu, kontaktom i znajomościom udało się zrobić awans w dwa lata. Już zapomnieli, że przez dwa lata dokładałem po kilka milionów na zespół. Zapomnieli, że jak awansowaliśmy do I ligi, to zrobiłem bilety po 6,5 zł, a w karnecie wejściówka wychodziła po 5 zł. Wtedy nie było sponsora, dopiero w przerwie zimowej udało się pozyskać Moderatora. Przecież mają swojego przedstawiciela w radzie nadzorczej i o wszystkim wiedzieli, o każdej złotówce. I co? I dopiero teraz zobaczyli, że coś jest nie tak?Że Osuch kradnie i robi wałki? Śmiechu warte. Zarzucają mi, że przelewam pieniądze z klubu na firmę Osuch-Sport. Wyjaśnienie jest proste. Zkażdym z piłkarzy są podpisane dwa kontrakty. Jeden z nich jest regulowany przez moją firmę. To jest wyjątkowo podłe z ich strony, bo doskonale wiedzą, że 92 procent pieniędzy idzie na pensje piłkarzy. Mogę i 100 milionów przelać na Osuch-Sport, ale problem jest jeden: najpierw muszę mieć to 100 milionów w klubie. Oprócz 2,65 mln z miasta nie mam żadnych dodatkowych pieniędzy, więc co mam kraść? Jeszcze jedna rzecz:w trakcie rundy jesiennej z własnych pieniędzy zapłaciłem piłkarzom milion złotych premii za awans do ekstraklasy. Przez 32 miesiące nie było ani jednego opóźnienia w wypłatach, a ciągle muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem.
- Aferalny mecz z Widzewem, od którego zaczęła się eskalacja konfliktu? Jest pan oskarżany, że to przez pana.
- Jasne... to ja 45-letni facet zaprosiłem na mecz 600-osobową armię z ŁKS, bo mi kumpli brakowało do towarzystwa. To ja przez ponad 10 minut biłem się z ochroną. Tam była regularna bitwa, dlatego musiała wkroczyć policja. Podejrzewam, że chodziło o przerwanie meczu za co są ogromne kary, łącznie z wykluczeniem z ligi.
- Został pan "kapusiem"...
- To jest podłe i nic gorszego nie może spotkać właściciela klubu. Wiele bzdur padło z tamtej strony, a przecież nawet największy absurd powtarzany zaczyna funkcjonować w przestrzeni publicznej.
- Wprzypływie emocji mówił pan, że może wynieść się Zawiszy. Ale nie jest o to takie proste w świetle przepisów. Chciał pan postraszyć?
- Trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Boli mnie, że cierpi na tym rodzina. Jak im to wytłumaczyć? Za co to?Za to, że zrobiliśmy w Bydgoszczy coś wyjątkowego? Nie było mowy o straszeniu. Naprawdę zastanawiałem się, czy się nie wycofać. Poza tym ciągle pojawiają się propozycje przejęcia innych klubów. Każdy mnie przyjmie z otwartymi rękami, bo gwarantuję sukces za małe pieniądze.
- I co? Zmienił pan zdanie?
- Nie szkoda mi pieniędzy, bo je mogę odzyskać błyskawicznie, sprzedając kilku piłkarzy. Szkoda mi pracy, którą włożyliśmy. Moje wycofanie spowoduje, że nikt nie zainwestuje przez 10 lat i znowu nie będzie w Bydgoszczy piłki. Zostaję dlatego, że włożyłem w to tyle poświęcenia, że już nie miałbym drugi raz tyle siły, by coś budować od początku. Zżyłem się z klubem, a nie jestem osobą, która może z dnia na dzień ubrać szalik albo koszulkę innego klubu. Połowę serducha mi wykroili, ale jeszcze żyję i nie zamierzam się poddawać. Nigdzie nie odejdę!