https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Takie jest życie za 500 złotych na miesiąc

(pio)
- Przez sześć lat walczyłam o odszkodowanie - mówi pani Zosia.
- Przez sześć lat walczyłam o odszkodowanie - mówi pani Zosia. Jarosław Pruss
Tyle zostaje mi po opłaceniu mieszkania - mówi pani Zofia ze Śródmieścia. - A będzie jeszcze mniej, bo komornik chce mi wejść na emeryturę. Nie załamuję się, bo co to da? Trzeba wziąć się w garść. I już.

Skromna kawalerka na parterze oficyny w centrum miasta. Spokojnie tutaj, bo nie słychać gwaru od ruchliwej ulicy. - Ale życia przez ostatnie lata nie miałam, ani nie mam spokojnego - wzdycha pani Zofia.

Całe życie przepracowane

Całe życie pracowała. - Jako sprzątaczka. Czasem po kilkanaście godzin dziennie sprzątałam, byle grosza było więcej. Szef wiedział, że może do mnie zadzwonić, gdy inna sprzątaczka zachorowała.
Dorabiała szyciem. - Maszyna sprawna. Ręce sprawne. Dodatkowe zlecenia były.

Wszystko było dobrze (no, powiedzmy: dosyć dobrze) do 2007 roku. - Miałam wypadek. Na przejściu dla pieszych potrącił mnie samochód - wspomina pani Zofia. - Do zeszłego roku toczyłam walkę z towarzystwem ubezpieczeniowym, Hestią.

Sparaliżowało ją. Kilka operacji. Parę miesięcy spędzonych w szpitalach. Kilkanaście miesięcy na rehabilitacji. - A efekt, sama pani widzi, taki, że chodzę o kuli - mówi pani Zofia.

Ponad rok temu dostała wreszcie odszkodowanie. - Wszystkie pieniądze poszły na spłatę zaległych rat kredytów - dodaje kobieta. - Pobrałam pożyczki, bo gdy trwała w sądzie walka z ubezpieczycielem, nie miałam pieniędzy na życie. Na jedzenie, lekarstwa, rehabilitację.

Zobacz też: Bydgoszczanie są większymi optymistami niż przed rokiem, ale lista żalów prawie się nie zmieniła

760 złotych na rękę

Teraz jest już na emeryturze. - Dostaję 760 złotych na rękę - przyznaje bydgoszczanka. - Za mieszkanie płacę 260, bo resztę daje miasto. Tak zwany dodatek mieszkaniowy.
Zostaje 500 złotych. Na miesiąc. Córka nie pomoże. Sama nie ma.

- Ludzie często się żalą, że nie wystarcza im tysiąc na miesiąc na osobę. A mnie zostaje równe 500 i nie narzekam. No bo co mi to narzekanie da?

Układ z chrześniakiem

Pani Zosia weszła w niepisany układ ze swoim chrześniakiem. Zbierają kartony, butelki, puszki.
Broń Boże! Nie szukają po śmietnikach. Sąsiedzi (i nie-sąsiedzi też) wiedzą, do kogo przynosić makulaturę. I przynoszą.- Im już się nie przyda, a nam tak - uśmiecha się emerytka. - Sprzedajemy w punkcie skupu. Co dwa, trzy dni z chrześniakiem chodzimy.

Ile za towar można dostać? - Przeważnie od 10 do 20 złotych jednorazowo - odpowiada kobieta. - Najwięcej to było 22,70 złotych.

Wystarcza na obiad. A po obiedzie pani Zofia ma już spokój.

Siada sobie wtedy w swoim jedynym pokoju z psem.

- Ukochaną moją Mają - podkreśla. - Ona jest najfajniejsza w tym całym moim świecie.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
S.
Znam tą panią z widzenia, mieszkam obok. Po prostu ją podziwiam! Naprawdę! Widzę jak każdego dnia musi walczyć z prozą życia, ale jest świetnie zorganizowana, pracowita i widać, że bardzo kocha swojego chrześniaka, choć uwierzcie mi Państwo, łatwo nie mają... Chrześniak, to bardzo dzielny chłopak! Takim osobom naprawdę warto pomóc. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, oto najlepszy przykład, ale mam ogromną nadzieję, że jeszcze będzie lepiej. Pani Zofio, trzymam za Was kciuki!

 

 

 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska