Również w naszej rubryce "Ludzie mówią" pojawiły się krytyczne głosy, że miasto nic nie robi dla Ukrainy, a przecież Korsuń Szewczenkowski jest naszym partnerem. Ktoś pytał, dlaczego samorządowcy nie przyszli zapalić zniczy na rynku, czy odstraszyło ich to, że akcję urządziła opozycja?
- Byłem wtedy na urodzinach, ale to właśnie tam zapaliłem świeczkę dla Ukraińców - mówi burmistrz Arseniusz Finster, który podkreśla, że partnerstwo to nie tylko defilady i palenie światełek.
A co? To wyjaśniają wiceburmistrz Edward Pietrzyk i szef Promocji Regionu Chojnickiego Roman Guzelak.
- Sprawa ukraińska jest mi bliska od lat - mówi Roman Guzelak. - Pomagamy non stop, od 2008 roku, gdyby chcieć to przeliczać na pieniądze, byłoby to 100 tysięcy złotych. Bolą mnie więc inwektywy, że urząd nic nie robi.
Jak podkreśla, miasto stara się, żeby pomoc docierała tam, gdzie jest potrzebna. Nie jest adresowana do władz, tylko do stowarzyszenia, które działa w Korsuniu. Cały czas trwa wspieranie niepełnosprawnych w tym mieście, którzy bardzo się ucieszyli z lóżek od firmy "Relaks", farb od Józefa Urbaniaka czy zastawy stołowej od Renaty Kornowskiej.
- My jesteśmy w gotowości - podkreśla Guzealk. - Jeśli będą chcieli od nas konkretnej pomocy, to ją dostaną.
Guzelak dodaje, że lokalni przedsiębiorcy z chęcią pomogą, gdy tylko zostanie rzucone takie hasło.
Edward Pietrzyk przypomina, że jak była epidemia grypy, to udało się zawieźć lekarstwa do Korsunia. Jak trzeba było wesprzeć ciężko chorego Michaiła Wołkowa, to też akcja się powiodła.
- Teraz sytuacja jest dynamiczna - mówi Pietrzyk. - Ale co dwa dni jesteśmy w kontakcie.
Wiadomo, że mieszkańcy Korsunia także byli na Majdanie w Kijowie, że byli wśród nich ranni. Sprzyjając rewolcie na Majdanie, uniemożliwili przejazd tzw. tituszek z aktywistami, którzy mieli rozprawić się z protestującymi. W Korsuniu nie ma już pomnika Lenina, nie ma też dotychczasowych władz. Nowe utrzymają się do czasu wyborów.
Czytaj e-wydanie »