W poniedziałek Bydgoszcz, starostwo i przedstawiciele 10 gmin podpisali porozumienie w sprawie Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Jego najważniejszymi założeniami jest proporcjonalny co do liczby mieszkańców podział środków i wiodącą rolę Bydgoszczy - czyli to, co od dawna proponuje Bydgoszcz.
Informacja o tym trafiła do marszałka Całbeckiego.
Beata Krzemińska, rzeczniczka marszałka mówi, że Całbecki wstrzymuje się w tej sprawie od komentarza i czeka na stanowisko wicepremier Bieńkowskiej.
Przeczytaj także: W samo południe. Bez ZIT ten region nie ma sensu
Michał Zaleski, prezydent Torunia natomiast mówi. - Podkreślam, że Toruń zamierza uczestniczyć w porozumieniu dotyczącym Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych dla obszaru funkcjonalnego dwóch miast stołecznych województwa kujawsko-pomorskiego: Torunia i Bydgoszczy. Warunkiem koniecznym jest to, abyśmy treść tego porozumienia wypracowali wspólnie.
- Nie może być to dyktat jednej ze stron, tak jak dzisiaj proponują przedstawiciele Bydgoszczy - mówi dalej. - Musimy w taki sposób rozmawiać i pracować nad porozumieniem, aby wszyscy mogli się na nie zgodzić. Żyjemy w kraju demokratycznym, więc nie przystoi komukolwiek, zwłaszcza samorządowcom, narzucać, dyktować innym swojego sposobu myślenia. Demokracja polega na tym, aby rozmawiać, negocjować - i tego właśnie w przypadku ZIT zabrakło ze strony sąsiadów znad Brdy. Każda gmina w ramach ZIT powinna mieć równe prawa, być partnerem. Nadal jestem gotów się spotykać i rozmawiać z przedstawicielami wszystkich gmin - kończy Zaleski.
Z niepokojem na całą sprawę patrzy Ireneusz Stachowiak, wiceprezydent Inowrocławia, który obawia się, że przez upór prezydentów Torunia i Bydgoszczy może ucierpieć cały region.
Zintegrowane Inwestycje Terytorialne