Półtora tygodnia temu poczuła się gorzej. Ale nie skarżyła się. Po prostu ciągle spała - opowiada pani Ewa Malak, która w imieniu ośrodka pomocy społecznej w Koronowie opiekowała się babcią, bo tak ją wszyscy nazywali, do końca. Pani Ewa wzywała pogotowie, przyjeżdżało, ale trudno było stwierdzić jakąś chorobę. - Częściej rozpowiadała o śmierci - mówi pani Ewa. - Pragnęła, by pochowano ją na cmentarzu we Wtelnie. Takie było jej ostatnie życzenie...
Po prostu pani Stefania chorowała na starość. Przeżyła przecież prawie 93 lata. Po raz ostatni lekarz odwiedził ją w niedzielę. Była też odwiedzająca ją często najbliższa rodzina: bratanice z Łabiszyna i Bydgoszczy.
- A przyjeżdżała ta część rodziny, która zobowiązana była do zapewnienia pani Stefanii dożywocia? Mieszka najbliżej, tylko kilka kilometrów od Koronowa. - Nie, nigdy, odkąd wyprowadziliśmy Babcię z tamtego domu - mówi opiekunka.
Przeczytaj także: Dożywocie pani Stefanii. W bydgoskim sądzie nie pamiętają, by w sprawie karnej oskarżoną była 93-letnia kobieta!
O pani Stefanii napisałem na łamach "Pomorskiej" 29 listopada zeszłego roku. Reportaż nosił tytuł: "Dożywocie pani Stefanii“. Byłem u niej kilka razy w Koronowie, widziałem się z nią na procesie w sądzie. Starszej od pani Stefanii oskarżonej czy obwinionej bydgoska Temida nie pamiętała. Na rozprawę przyjechała z opiekunką. Zajęła miejsce na ławie dla oskarżonych, bo nie przyjęła mandatu, który wystawił jej koronowski policjant. Za co był mandat? Za zniszczone kwiatki w donicach i telefon komórkowy żony bratanka, która wraz ze swym mężem zobowiązana była zapewnić dożywocie pani Stefanii. - Ona zastawiła moje schody dziewięcioma donicami tak, że z trudem szło drzwi otworzyć i wyjść z mieszkania - opowiadała pani Stefania. - Byłam z miotłą, więc zwaliłam dwie. A tam stała z telefonem żona bratanka i robiła mi zdjęcia. Mówiłam, że nie chcę zdjęć, ale ona nie usłuchała. Miotłą walnęłam i telefon wypadł jej z ręki. Wezwała policję. Mają swoje schody, niech tam stawiają kwiatki!
Pani Stefania dostała mandat. Nie zgodziła się go przyjąć, więc sprawa trafiła do sądu. I sąd umorzył postępowanie przeciwko pani Stefanii. Z uwagi na jej wiek i stan zdrowia.
To wtedy, na procesie, mecenas pani Stefanii zwrócił sądowi uwagę, że sprawa ma dwie strony medalu: ośrodek pomocy społecznej w Koronowie złożył w prokuraturze wniosek o ściganie bratanka pani Stefanii, i jego żony - za znęcanie się nad panią Stefanią.
Bo wyrzucili ją z pokoju - do spiżarki, wyłączyli prąd, wodę, ogrzewanie. Dlatego opieka społeczna znalazła dla pani Stefanii ciepłe mieszkanko, z łazienką w centrum Koronowa, bliziutko kościoła pw. św. Andrzeja. Kiedy odwiedziłem tam panią Stefanię, była szczęśliwa, że tak pięknie mieszka. Ale - mówiła - ja kiedyś wrócę na swoje śmieci...
Bo pani Stefania wczoraj zmarła. Czy rodzina, która zobowiązana była opiekować się do końca jej żywota spotkała jakaś kara? - Złożyliśmy doniesienie. I cisza - mówią w ośrodku pomocy społecznej.
Czytaj e-wydanie »