Od blisko dziewięciu miesięcy za gospodarowanie śmieciami odpowiadają gminy. Teraz na samorządach spoczywa obowiązek kreowania gospodarki odpadowej bardziej przyjaznej środowisku niż działo się to do tej pory. Stąd zachęty finansowe do segregowania i umożliwianie pozbywania się odpadów wielkogabarytowych, sprzętu AGD i RTV czy też gruzu bezpłatnie.
Jedną z miar tego, jak działa nowy system, może być czystość lasów. - Jeśli zechcemy porównać nas z tym, co można zobaczyć np. w lasach województwa mazowieckiego, to wypadamy bardzo dobrze - przekonuje Artur Karetko, nadleśniczy z Nadleśnictwa Dąbrowa. - Tylko sporadycznie trafiamy np. na sterty śmieci poremontowych, co na innych obszarach wcale nie jest rzadkością. Powodów do narzekań mogą dostarczać tylko użytkownicy domków letniskowych. Większość nie ma pojemników, dlatego zdarza się, że znajdujemy w lasach worki z typowymi odpadami, jakie zostawiają letnicy. Nie jest to jednak zatrważające zjawisko.
Z czystości administrowanych terenów zadowolony jest też nadleśniczy z Nadleśnictwa Osie. - Nie wiem czy należy to przypisać nowej ustawie, ale w ubiegłym roku nie natknęliśmy się na żadne większe składowisko śmieci, zwłaszcza wielkogabarytowych czy budowlanych - mówi nadleśniczy Marek Sobczak. - W mojej ocenie gmina stworzyła przyjazny system gospodarowania odpadami i pewnie dlatego tych, którzy nie chcą z tego skorzystać jest niewielu.
Zobacz także: Rejestratorka w bydgoskiej przychodni załatwiała lewe L4
Wcześniej problem wysypisk też nie spędzał snu z powiek nadleśniczego z Osia. - Myślę, że wynika to ze świadomości ludzi żyjących na tym terenie - dzieli się spostrzeżeniami. - Dla większości mieszkańców naszego regionu las jest czymś bliskim. Miejscem, gdzie lubimy przebywać, korzystać z jego darów. Tylko nieliczni czują się dobrze z tym, że szkodzą temu wspólnemu dobru.
W ocenie Tadeusza Werkowskiego, prezesa spółki Eko-Wisła, która zarządza składowiskiem odpadów w Sulnówku, liczby mówią same za siebie. - We wtorki i czwartki, gdy bezpłatnie przyjmujemy odpady przywożone przez mieszkańców, podjeżdża jeden samochód za drugim - mówi. - Szacujemy, że jest ich więcej o 30 proc. Nie jest wykluczone, że niektóre śmieci, gdyby nie zostały do nas przywiezione, trafiłby do lasu.
Czytaj e-wydanie »