W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy rozpoczął się proces 39-latka oskarżonego o zabójstwo z zimną krwią. Jego ofiarą padła licząca 46 lat Arletta K. Kazimierz L. przyznał się przed sądem, że zamordował kobietę.
Twierdzi jednak, że z dnia, kiedy zginęła Arletta pamięta jedynie swój powrót do domu. Rzekomo ocknął się wtedy z amoku i ku swojemu przerażeniu zobaczył własne zakrwawione ręce i koszulę. Śledczy nie dają wiary tym wyjaśnieniom. W akcie oskarżenia L. postawiono zarzut zabójstwa na tle rabunkowym.
Ciało zamordowanej kobiety znaleziono 16 sierpnia (dwa dni po zabójstwie) na skraju lasu w miejscowości Aleksandrowo niedaleko Strzelców Górnych w gminie Dobrcz. Zwłoki prawie doszczętnie spłonęły, bo sprawca po zasztyletowaniu ofiary oblał ją benzyną i podpalił. Ukradł kilka kosztownych pierścionków. I uciekł z miejsca zabójstwa.
Zobacz także: Spalone zwłoki w Strzelcach Górnych. Kobieta zabita nożem, oblana benzyną i podpalona!
Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, pojechał ze swoją konkubiną na kilka dni nad morze. - Czekaliśmy na ten wyjazd od maja. Chcieliśmy w końcu odpocząć - mówi Joanna, była partnerka Kazimierza. Kobieta twierdzi, że nie miała pojęcia, iż wcześniej tego samego dnia, kiedy wraz z L. i parą znajomych wyruszyli na Wybrzeże, jej partner dopuścił się morderstwa.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej lub w e-wydaniu. Możesz kupić też pojedyncze wydanie bez rejestracji, płacąc sms-em - KLIKNIJ
Czytaj e-wydanie »