Chodzi o relację między prezydentem Torunia Michałem Zaleskim a Krystyną Zaleską, dyrektorką szpitala miejskiego, którzy są małżeństwem.
- Kilkakrotnie do mojego biura poselskiego zgłaszali się mieszkańcy Torunia w sprawie podległości służbowej i ewentualnego łamania przepisów w przypadku relacji między prezydentem Torunia a dyrektor szpitala miejskiego - mówi Wydrzyński i chce, aby resort rozstrzygnął, czy przepisy pozwalają na taki układ. - Przecież prezydent ma w swoich kompetencjach m.in. prawo do zwolnienia oraz zatrudnienia dyrektora szpitala miejskiego - wskazuje poseł. - Taka relacja rodzinna, których wiele w naszym kraju, w samorządzie budzi mój sprzeciw.
Przeczytaj również: Toruńska lecznica coraz bardziej chora. Jak ją reanimować?
Poseł przytacza w interpelacji zapisy, które pojawiają się na stronie www szpitala: "Dyrektor jest zatrudniany i zwalniany przez prezydenta miasta Torunia" i "szpitalem kieruje i reprezentuje go na zewnątrz dyrektor na podstawie pełnomocnictwa udzielonego przez prezydenta miasta Torunia".
Krystyna Zaleska została powołana na dyrektorkę szpitala w 1994 r. przez ówczesny zarząd miasta. Jej mąż zaś został prezydentem w 2002 r. Po wyborach magistrat wystąpił o interpretację przepisów ograniczających zatrudnienie małżonków. Dwie niezależne opinie nie wykluczają zatrudnienia na fotelu dyrektora szpitala małżonki prezydenta.
- W przypadku dyrektora szpitala pracodawcą jest szpital - tłumaczy Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta i podkreśla, że szpital to samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej, a nie spółka prawa handlowego, gminna jednostka budżetowa czy zakład budżetowy. A to oznacza, że zakazy dotyczące zatrudnienia małżonków zawarte w ustawach o pracownikach samorządowych i samorządzie nie mają zastosowania w tej sytuacji.
Poseł: - Wątpliwości wyborców budzi też ubiegłoroczna sprawa defraudacji 220 tys. zł przez księgową ze szpitalnej kasy. W podobnej sytuacji w Miejskim Ośrodku Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży dyrektor instytucji stracił posadę. Tak się jednak nie stało w przypadku pani dyrektor szpitala.
Biegły sądowy wyznaczony przez prokuraturę skończył postępowanie wyjaśniające. - Księgowa, która dopuściła się kradzieży podlegała służbowo kierownikowi sekcji w dziale ekonomicznym, z kolei kierownik sekcji podlegał księgowej, która w dalszej kolejności podlega dyrektorowi - wyjaśnia Iżycka. - Nie było więc bezpośredniej podległości dyrektorowi szpitala. Kradzież nastąpiła nie z kasy szpitala czy publicznych pieniędzy, ale z pieniędzy pracowniczych - z kasy zapomogowo-pożyczkowej. Księgowa okradła więc mówiąc najprościej kolegów z pracy.
Czytaj też: Jacek Kowalski z PiS: - Dobrze by było, gdyby inspekcja pracy weszła do MPO w Toruniu
Poseł jeszcze nie dostał odpowiedzi na interpelację. Zwykle zajmuje to miesiąc. Termin już minął. Co więcej, musiał interweniować, aby treść zapytania znalazła się na stronie sejmowej. Zwykle trwa to kilka dni, a nie kilka tygodni. Ale to nie wszystko. Resort sprawiedliwości przekazał interpelację Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji. - Została wysłana do wiadomości sekretariatu Prezesa Rady Ministrów - mówi Wydrzyński. - Ale co dziwne, otrzymał ją do informacji też wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński z PiS, a nie marszałek Ewa Kopacz. A wiadomo, że mamy w Toruniu koalicję PiS z prezydentem. PiS czerpie najwięcej korzyści z tego podziału władzy. Dlaczego to wszystko mnie dziwi? Dużo tych zbiegów okoliczności przy tej jednej interpelacji.
Czytaj e-wydanie »