Głosy wyparowały
Dams z żoną głosowali w szkole we Wtelnie. Doskonale pamięta - lista nr 1 kandydat na pozycji 5. Według protokołu tamtejszej komisji obwodowej, Łabęcki nie dostał tam żadnego głosu.
- Nie mam czasu na składanie protestów - wyjaśnia Dams. - Podpisałem panu Łabęckiemu oświadczenie, że na niego głosowałem. Jeśli on się tym zajmie i przyjdzie mi jechać do sądu złożyć zeznania, to pojadę.
Dla kandydata wyjaśnienie sprawy jest ważne, bo jesienią zamierza startować w wyborach samorządowych. Dlatego złożył do Sądu Najwyższego protest. Od pięciu osób miał oświadczenie, że na niego głosowały, a ich głosy zniknęły.
Przeczytaj także: Oficjalne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. W kraju i regionie wygrała Platforma Obywatelska. Zemke, Złotowski i Zwiefka dostali się do europarlamentu
Protesty wyborcze
Protesty wyborcze
Do protestów wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego odnoszą się te same przepisy, które mówią o protestach w wyborach do Sejmu.
Protestów nie rozpatrują wojewódzkie komisje wyborcze ani delegatury Krajowego Biura Wyborczego, zajmuje się tym wyłącznie Sąd Najwyższy. Protesty składa się w ciągu 7 dni od opublikowania przez PKW oficjalnych wyników w wyborów w Dzienniku Ustaw. Stało się to 27 maja.
Sąd Najwyższy rozpatruje protesty w składzie 3 sędziów w postępowaniu nieprocesowym.
Opinię w sprawie protestu wydaje w formie postanowienia.
W ciągu 90 dni od dnia wyborów SN rozstrzyga o ważności wyborów .
Rozstrzygnięcie to podejmowane jest w składzie całej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów.
Protest Łabęckiego jest jednym z trzech, które z naszego województwa (okręg nr 2) wpłynęły do Sądu Najwyższego. W sumie do piątku do godz. 15 wpłynęło 48 protestów.
Poza kandydatem na europosła protest wniósł niepełnosprawny wyborca z Bydgoszczy. Skarży się, że został pozbawiony prawa do głosowania, bo właściciel mieszkania, w którym mieszka, w lutym go wymeldował.
Z kolei Komitet Wyborczy "Oburzeni" z Torunia postawił zarzut sfałszowania podpisów poparcia we wszystkich okręgach. Ale ten protest został wniesiony przed terminem. - Wobec tego zostanie pozostawiony przez SN bez nadania mu biegu - wyjaśnia Teresa Pyźlak z biura prasowego SN.
Wśród pozostałych protestów z kraju kilka jest podobnych do tego z Wtelna - wyborcy skarżą się, że "ich" kandydatowi nie zaliczono głosu.
Kilka osób chciało głosować we Lwowie, ale tamtejszy konsulat został zamknięty i odesłano ich do Kijowa.
Osadzony w zakładzie karnym skarżył się, że mimo upływu 10-letniego okresu pozbawienia go praw publicznych, ciągle nie przywrócono mu prawa do głosowania.
Sześć różnych zarzutów liczy protest PiS przeciw ważności wyborów do PE. - Główny zarzut to niewłaściwe, zdaniem pełnomocnika PiS, zakwalifikowanie głosów ważnych jako nieważne - wymienia Teresa Pyźlak - niewłaściwego ustalenia liczby głosów na danego kandydata (komisja policzyła mu mniej głosów, niż w rzeczywistości dostał).
Inne zarzuty PiS to błędne ustalenie zbiorczych wyników głosowania przez PKW w tym liczby głosów nieważnych, zaniechanie wywieszenia protokołu i wyniesienie kart przez cztery obwodowe komisje. Jedna z komisji warszawskich - zdaniem PiS - miała wynieść lub schować przed wyborcami 400 ostemplowanych kart.
SN po rozpatrzeniu może uznać wniesione protesty za zasadne i mające wpływ na wynik wyborów, może je uznać za zasadne, jednak niemające wpływu na wynik wyborów. Może się też okazać, że są bezzasadne.
Czytaj e-wydanie »