I dlatego domaga się od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad odszkodowania. Ale choć inwestycja dobiega końca, to pieniędzy nie ma.
- To jest gra na zwłokę - denerwuje się Czytelnik.
Szefostwo GDDKiA zapewnia, że sprawy nie lekceważy. Na zlecenie bydgoskiego oddziału wykonana została przez rzeczoznawcę z dziedziny budownictwa ekspertyza techniczna. Powołana została też komisja, która miała ustalić, jakie były przyczyny powstania szkód i czy zasadne było kierowanie roszczeń pod adresem Generalnej Dyrekcji. I z treści ekspertyzy wynika, że na stan techniczny budynku wpływ miało szereg czynników, a budowa autostrady była jednym z nich.
Przeczytaj również: Dom stoi w wodzie, na ścianach grzyb... Winna budowa autostrady A1?
Ale pojawił się problem, kto odpowiada za powstałe szkody w sytuacji, gdy wiele firm było zaangażowanych przy budowie. Stąd, jak tłumaczy szefostwo bydgoskiego oddziału GDDKiA, konieczne jest uzyskanie ich stanowisk, ustalenie stopnia przyczynienia się do uszkodzeń, a w końcu analiza prawnych możliwości rozwiązania sprawy w świetle zapisów kontraktowych.
Ostatecznie szefostwo bydgoskiego oddziału GDDKiA ma zająć stanowisko w sprawie roszczeń Krzysztofa Muszyńskiego do 30 sierpnia 2014r. Jeśli to stanowisko nie będzie satysfakcjonujące dla Czytelnika, pozostanie mu droga sądowa.
Czytaj też: A1 płatna dopiero po wakacjach
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje