Śledczy z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe dostali zgłoszenia o dwóch poszkodowanych klientach klubu przy Starym Rynku.
- Jedno postępowanie wciąż trwa - wyjaśnia prokurator Ewa Olszewska. - Drugie z braku wykrycia znamion przestępstwa, musieliśmy umorzyć.
Czytaj: Ogniste ptaki w Cocomo! - komentarz Jacka Deptuły
W tym drugim postępowaniu poszkodowany miał zostać klient, który po wieczorze spędzonym w klubie striptizowym dostał rachunek na kilkanaście tysięcy zł. Mężczyzna twierdzi, że niemożliwe, by wypił alkoholu za taką kwotę. W toku postępowania policjanci zabezpieczyli między innymi zapis z monitoringu wewnątrz klubu, jak i nagrania z kamer miejskich znajdujących się w okolicy. W tym z kamery, która znajduje się w pobliżu jednego z bankomatów.
Bydgoszczanin odwiedził Cocomo w marcu. Następnego dnia po imprezie w klubie zdał sobie sprawę, że ma do uregulowania pokaźny rachunek. Na policję poszedł jednak dopiero kilka dni po tej wizycie. Sugerował, że mógł zostać odurzony narkotykami.
- Gdyby zgłosił sprawę wcześniej, byłaby możliwość stwierdzenia obecności jakichś środków krwi. W tym przypadku jednak to nie było możliwe - dodaje prok. Olszewska.
Historia bydgoszczanina jest jedną z kilkudziesięciu podobnych. Pierwsze doniesienia klientów, którzy twierdzili, że w klubach sieci Cocomo naciągnięto ich na ogromne kwoty, pochodziły z Krakowa, Poznaniu, Łodzi i z Gdańska. Rekordzista miał zostawić w klubie go-go prawie milion zł.
W ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Kielcach oddalił decyzję o umorzenia podobnego śledztwa. Nagrania słaniającego się na nogach klienta Cocomo ma teraz obejrzeć... biegły neurolog.
- Zgromadzone dowody nie wystarczają, by uznać decyzję o umorzeniu - mówi sędzia Jan Klocek, prezes SR w Kielcach. - Przesłuchany zostanie jeszcze między innymi taksówkarz, który odwoził klienta klubu do domu.
To może być przełom w dochodzeniu praw przez klientów, którzy uważają się za poszkodowanych? Śledczy w Bydgoszczy są ostrożni w komentowaniu tego pomysłu.
- Nikt oczywiście nie chce umarzać postępowania dla samego umorzenia - mówi prokurator Olszewska.
- Ale neurolog analizujący nagrania z kamery? Dowody w sprawie muszą mieć szansę, by się obronić. W sprawie, którą my prowadziliśmy, póki co decyzja sądu jeszcze nie zapadła.
Właścicielem sieci Cocomo jest Jan Sz. Bydgoski klub nie działa od początku czerwca. Próbowaliśmy skontaktować się z jego szefem. - Pytania w sprawach dotyczących klientów, tylko mailowo - padła odpowiedź. Na pytanie o ceny drinków natomiast szef bydgoskiego Cocomo odpowiedział: - Najtańszy można kupić za 10 zł. Są też po 35 i droższe.
Wciąż czekamy na odpowiedź mailową w sprawie klienta z Bydgoszczy.
Czytaj e-wydanie »