Złamania kodu Enigmy dokonał pod koniec grudnia 1932 r. bydgoszczanin, Marian Rejewski. Dalsze sukcesy były dziełem trójki kryptologów - oprócz Rejewskiego w zespole pracowali: Jerzy Różycki i Henryk Zygalskiemu (cała trójka to absolwenci Uniwersytetu Poznańskiego).
David Khan, amerykański historyk, w 2004 r., podczas odbywającej się w Bydgoszczy międzynarodowej konferencji poświeconej Enigmie mówił, że "gdyby alianci nie czytali niemieckich depesz, szyfrowanych Enigmą wojna trwałaby dłużej i pochłonęłaby jeszcze parę milionów ofiar".
Co mają wspólnego: jedwabny szalik z wizerunkiem konia wygrywającego wyścig, Marian Rejewski, urodzony w Bydgoszczy genialny matematyk i kryptolog oraz Dillwyn Knox, brytyjski lingwista i kryptolog, który długo nie wierzył, że istnieją matematyczne sposoby rozszyfrowania Enigmy?
Przeczytaj także: Wystawa "Enigma. Odszyfrować zwycięstwo" od dziś w "Exploseum"
Historia wywiadu nie zna drugiego takiego przypadku, kiedy to jeden kraj ujawnia obcym służbom swój pilnie strzeżony sekret. Tak właśnie się stało 75 lat temu, kiedy to Polacy podzieli się z Francją i Anglii wielką tajemnicą, dotyczącą niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma.
Przed Warszawą był Paryż
Jest poniedziałek, 24 lipca 1939 r. Z pociągu Nord-Express, na warszawskim dworcu, wysiadają dwaj Francuzi: kpt. Gustave Bertrand oraz Henri Braquenié (obaj związani z francuskim wywiadem wojskowym). Na peronie wita ich ppłk Gwido Langer, szef Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego, dobry znajomy Bertranda. Langer zawozi gości do hotelu "Polonia". Tego samego dnia, pociągiem z Londynu do Warszawy wyruszają: kmdr Alexander Denniston, szef Rządowej Szkoły Kodów i Szyfrów w Bletchley Park oraz Alfred Dillwyn "Dilly" Knox, czołowy brytyjski kryptoanalityk, profesor greki, egiptolog. Zachował się paszport Dennistona ze stemplem kontroli granicznej. Wynika z niego, że panowie przekroczyli granicę polską w Zbąszyniu 25 lipca. Po przyjeździe do Warszawy zameldowali się w hotelu "Bristol" na Krakowskim Przedmieściu. Dzięki spisanej po wojnie przez Dennistona relacji z warszawskiego spotkania (raport pochodzi z maja 1948 r.) wiemy, że Knox nie chciał jechać do Polski. Nie dość, że był chory (przeziębił się, ponadto zakończył właśnie kurację nowotworową i był bardzo osłabiony), to absolutnie nie miał ochoty na kolejne spotkanie z "głupcami i ignorantami".
Kolejne, a dokładnie drugie, bo pierwsza narada przedstawicieli wywiadów Polski, Francji i Wielkiej Brytanii, poświęcona możliwościom złamania szyfru Enigmy, odbyła się w Paryżu, w styczniu 1939 r. Francuzi nie mieli się czym pochwalić, a kpt. Bertrand na pewno nie wiedział, że Polacy czytają niemieckie depesze szyfrowane Enigmą już od 6 lat. Nie mieli o tym pojęcia również Anglicy, którym udało się złamać komercyjną Enigmę, nie zaś wojskową. W Paryżu ppłk Langer i mjr Maksymilian Ciężki zachowali się zgodnie z otrzymaną instrukcją. Ta określała, jak daleko mogą się posunąć. Kiedy wyczuli, że sojusznicy nie złamali Enigmy, nie "puścili pary z gęby". Rozmowy więc toczyły się na wysokim stopniu uogólnienia i ponoć były mocno drętwe. Strony się usztywniły do tego stopnia, że nie pomogła nawet kolacja zamówiona u Drouanta, najlepszej restauracji Paryża. Zanim panowie się rozjechali, uzgodnili, że kolejne spotkanie odbędzie się w Warszawie, pod warunkiem, że któryś z partnerów będzie miał "coś nowego" do przekazania. Według kmdr. Dennistona paryskie rozmowy nie były tak do końca stratą czasu. Innego zdania był Knox, który określił rozmówców jako "głupców i ignorantów". Mówił, niestety, o Polakach.
Damy Wam po Enigmie
Między styczniem a lipcem 1939 r. sytuacja w Europie bardzo się zmieniła. Hitlera nikt i nic nie było już w stanie zatrzymać. Spodziewając się najgorszego, w Sztabie Głównym zapadła decyzja o podzieleniu się z aliantami tajemnicą oraz przekazaniu po jednej kopii Enigmy, kompletu "płacht Zygalskiego" i "bomb Rejewskiego". Gości z Francji i Anglii (w brytyjskiej delegacji był również kmdr por. Humphrey Sandwith, oficer wywiadu Królewskiej Marynarki Wojennej, który do Warszawy przyleciał samolotem) zawieziono do ośrodka "Wicher" - zakonspirowanej w Lasach Kabackich siedziby Biura Szyfrów. A tam - potwierdzają to odnalezione przez Polsko-Brytyjską Komisję Historyczną dokumenty - kryptolodzy z Wysp doznali szoku. W przypadku Knoxa zaskoczenie przerodziło się w wybuch niepohamowanej złości (był niezwykle ambitnym badaczem). Nie wierzył! Ani w to, co zobaczył, i co usłyszał na temat Enigmy - jej złamania matematycznymi sposobami i regularnego czytania niemieckich depesz począwszy od 1933 r. Twierdził, że "Polacy albo ukradli całe to rozwiązanie, albo kupili". Denniston pisze, że Knox "(...) pieklił się i pieklił, że nas teraz tak oszukują, jak to zrobili w Paryżu. Stale powtarzał, że była to kradzież, że nigdy tego nie rozpracowali, że ukradli to lata temu i śledzili rozwój".
Szalik dla Rejewskiego
Cóż, porażka boli, tym bardziej, jeśli dotyka kogoś, kto uchodził w swoim środowisku za speca. Dziś, gdy wiemy znacznie więcej o tej wizycie, możemy Knoxowi wybaczyć jego zachowanie. Bowiem kolejny dzień spotkania przebiegał w znacznie lepszej atmosferze. Zasługa w tym bydgoszczanina Mariana Rejewskiego, pogromcy Enigmy i jego kolegów - Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego. Właśnie długa rozmowa z nimi sprawiła, że brytyjski kryptolog zmienił nastawienie, okazując sympatię i podziw młodym matematykom. Wyrazem tego były symboliczne upominki, przesłane kryptologom. O jedwabnym szaliku pisze Mavies Batey, współpracowniczka Knoxa (jej wspomnienie trafiło do wydanej przez bydgoski Urząd Miasta w 2005 r. książki pt. "Marian Rejewski 1905-1980. Życie Enigmą pisane", tak jak raport Dennistona). Ujawnia, że po powrocie do Anglii "Dilly" wysłał do Rejewskiego list z najszczerszymi podziękowaniami za "twoją współpracę i cierpliwość" oraz załączył do niego jedwabny szalik.
Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium
Czytaj e-wydanie »