Pikuś wrócił do pani. Pani jest szczęśliwa. - To mój skarb! - podkreśla Teresa Arciszewska, właścicielka ratlerka. Ta radość udzieliła się nie tylko starszej kobiecie, ale także urzędnikom oraz strażnikom miejskim, którzy byli zaangażowani w poszukiwania psiaka.
Krzysztof Grzybek, komendant straży miejskiej: - Bardzo się cieszę, bo pani Teresa to wielka miłośniczka zwierząt.
Burmistrz Leszek Kawski: - Historia z pozytywnym zakończeniem...
Psiak jest cały i zdrowy
Ratlerek wrócił do pani Teresy w poniedziałek. Czekała na niego od początku kwietnia, kiedy został skradziony sprzed Biedronki przy ul. Tysiąclecia. Jak się odnalazł? Tego do końca jeszcze nie wiadomo.
- Najpierw ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że mój pies jest u niego. Potem przyszedł do mnie mężczyzna z kobietą i mi go oddali. Oboje jednak przekonywali, że z kradzieżą nie mają nic wspólnego - mówi właścicielka czworonoga.
Przeczytaj również: Wąbrzeźnianka złożyła skargę na burmistrza. Za to, że nie odnalazł jej ratlerka
O szczegóły nie dopytywała, bo gdy zobaczyła swego psiaka, łzy z jej oczu momentalnie zaczęły płynąć szerokim potokiem. Po chwili zaczęła sprawdzać czy ratlerek jest cały i zdrowy. - Wszystko z nim w porządku, tylko biedak wychudł bardzo. U mnie szybko wróci do dobrej kondycji - dodaje starsza kobieta. I postanawia, że teraz, aby historia się nie powtórzyła, będzie na zakupy chodziła bez swojego psiego przyjaciela.
Dla strażników miejskich sprawa nie jest jeszcze zakończona. - Pies się odnalazł, ale wciąż nie wiemy, kto go ukradł. Wierzę, że uda się to wyjaśnić - przekonuje komendant Grzybek.
Poszukiwania zakrojone na szeroką skalę
Zarówno pani Teresa jak i szef strażników są pewni i dziękują za to, że do odnalezienia czworonoga przyczyniła się także "Pomorska", która pod koniec lipca nagłośniła tę sprawę.
- Informacja poszła w świat. Ludzie zaczęli ze sobą na ten temat rozmawiać i być może ktoś uznał, że lepiej teraz oddać psa niż czekać aż do niego zapukamy - podejrzewa komendant Grzybek.
Pani Teresa nigdy nie straciła wiary w to, że Pikuś do niej wróci. Ale wcale nie siedziała z założonymi rękami. Twierdząc, że służby miejskie zbyt późno rozpoczęły poszukiwania jej pupila złożyła nawet skargę na burmistrza miasta. Leszek Kawski nie miał o to pretensji i przekonywał, że służby robią, co w ich mocy. Te działania strażników miejskich i policjantów rzeczywiście były zakrojone na wyjątkowo szeroką, jak na takie sprawy, skalę. Kobieta funkcjonariuszom podała rysopis potencjalnego rabusia, który stał przed nią w kolejce w Biedronce, ale zamontowana w pobliżu sklepu kamera nie zarejestrowała momentu kradzieży.
Pani Teresa też tego nie widziała. Strażnicy ustalili za to markę samochodu, którym mógł odjechać domniemany złodziej. Następnie wystąpili do starostw w Wąbrzeźnie i Grudziądzu z prośbą o podanie ilości hond crv zarejestrowanych w obu powiatach. W samym powiecie wąbrzeskim wytypowali 16 takich aut i zaczęli się kontaktować z ich właścicielami.
Czytaj e-wydanie »