- Syn wstydzi się chodzić do szkoły, bo jako jedyny z klasy nie ma kompletu podręczników. Nie kupiłam mu, bo nie mamy pieniędzy - opowiadała pani Ewa (imię zmienione).
Przypomnijmy: kobieta przez 10 lat pracowała jako stróż. Wiosną zaczęła chorować. Dostała udaru. Lekarz nie pozwala jej na powrót do pracy. Pani Ewa sama wychowuje 17-letniego syna, który uczy się w technikum. Nauka dobrze mu idzie.
Czytaj: Chora kobieta z synem żyją za 880 złotych miesięcznie
W dwie osoby muszą żyć za 880 złotych miesięcznie. Tyle wynosi renta rehabilitacyjna niepełnosprawnej kobiety. - Na opłaty za wynajmowane mieszkanie wystarcza, na skromne jedzenie też, ale już na lekarstwa i jakiekolwiek inne wydatki brakuje - mówiła.
Kobieta na syna powinna dostawać alimenty. Nie dostaje, bo były mąż oficjalnie jest bezrobotny. To, że w rzeczywistości pracuje i jeździ luksusowymi samochodami, nikogo nie interesuje.
Po naszym artykule zgłosił się Paweł Wiśniewski z Torunia. Pomógł ubogiej rodzinie. - Kupił mojemu synowi brakujące książki do szkoły, żywność, środki czystości - wymienia bydgoszczanka.
A pan Paweł? Nie chce się chwalić, że pomógł. - Pomogłem i tyle - mówi.
Po naszej interwencji pani Ewa złożyła też pismo w ośrodku pomocy społecznej. Czeka na odpowiedź.
Na razie dowiedziała się w ratuszu, że pieniądze z funduszu alimentacyjnego wypłacane przez miasto im się nie należą. - Usłyszałam w urzędzie, że jesteśmy za bogaci - dodaje samotna matka.
Czytaj e-wydanie »