Po "dmuchnięciu" w Alcoblow, który bada czy w organizmie jest alkohol, zapaliła się zielona dioda. Oznacza to, że w wydychanym powietrzu pan Ireneusz nie miał "procentów". Mężczyzna został skontrolowany przez grudziądzką "drogówkę" w miejscowości Sosnówka (gm. Grudziądz). "Pomorska" towarzyszyła policjantom podczas patrolu.
Czerwona dioda - STOP!
Na "łowy" ruszamy wspólnie z funkcjonariuszami w piątek wczesnym rankiem.
Parkujemy na placu gruntowym przy ul. Chełmińskiej. Policjanci "uzbrojeni" w alkotest oraz urządzenie do pomiaru prędkości tzw. "suszarkę" szybko zatrzymują pierwszych kierowców, którzy m.in. wciskają pedał gazu mocniej niż powinni na tym odcinku drogi. Czyli jadą szybciej niż 50 km/h. Każdy obowiązkowo "dmucha". Podobnie jak w przypadku pana Ireneusza, wszystkim kontrolowanym za pomocą Alcoblow miga zielone światełko. - Gdyby zapaliło się pomarańczowe, byłby to znak, że istniej podejrzenie, że w organizmie kierowcy może być alkohol - tłumaczy st. posterunkowy Piotr Kościński. - Wtedy trzeba wykonać ponowne badanie, ale już alkomatem, który wskaże nam konkretną zawartość. Jeśli miga czerwona lampka, nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z pijanym kierowcą. Oczywiście, badanie powtarzamy, podobnie jak w poprzednim przypadku, alkomatem.
Po wystawieniu kilku mandatów, ale za prędkość, a nie jazdę na "podwójnym gazie", zmieniamy miejsce kontroli. Udajemy się do miejscowości Sosnówka (gm. Grudziądz).
To właśnie tutaj jednym z badanych na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu jest Ireneusz Kępiński z Grudziądza. - Nie wolno pić i wsiadać za kółko - przekonuje w rozmowie z "Pomorską". - Obecne urządzenia do pomiaru są już tak dokładne, że nie da się ich oszukać, więc po co ryzykować?
I dodaje: - Jestem katolikiem. W poście oraz adwencie w ogóle nie piję, więc nie obawiałem się wyniku kontroli.
Przeczytaj również: Od początku roku zatrzymano w województwie 7315 prowadzących auta na "podwójnym gazie"
Policjanci zatrzymują kolejne auto. A za kierownicą Piotr Bergius, mieszkaniec Okonina (gm. Gruta). - Proszę nabrać powietrza i dmuchamy - instruuje st. post. Piotr Kościński. Po chwili miga zielona dioda. - Jeszcze sprawdzimy dokumenty - funkcjonariusz prosi o prawo jazdy i dowód rejestracyjny. Wykorzystujemy tę chwilę i rozmawiamy. - Co pan sądzi o jeździe pod wpływem? - pytam. Odpowiedź zaskakuje. - Miałem zabrane "prawko" za to przewinienie - uczciwie przyznaje mi pan Piotr. - To była nauczka dla mnie. I przestroga. Teraz nie jeżdżę "po pijaku".
Następny samochód. Kierowcą jest mieszkaniec Sosnówki. Również trzeźwy. - Każdy ma swój rozum i postępuje według swojego uznania - kwituje badanie alkotestem.
Podczas blisko trzygodzinnego patrolu z policjantami grudziądzkiej drogówki skontrolowaliśmy 16 kierowców. U żadnego Alcoblow nie wykazało "procentów".
"Bo biorę leki na żołądek"
Jak przekonują mundurowi, nie zawsze jest tak "różowo". - Jeśli chodzi na przykład o grupy zawodowe, to często łapiemy budowlańców - dzieli się doświadczeniem asp. Tomasz Budziński. - Podczas pracy wypiją jedno, dwa piwa i są przekonani, że gdy skończą robotę, są trzeźwi i siadają za kierownicę.
Jakie tłumaczenia słyszą najczęściej policjanci?- Jednym z nich jest to, że kierujący zażywa leki na żołądek albo wątrobę - mówi asp. Budziński.
Dla rozważnych i odpowiedzialnych kierowców - Czytelników "Pomorskiej" - przygotowaliśmy naklejkę na samochód "Nigdy nie jeżdżę po alkoholu". Dołączymy ją do piątkowego wydania (19 grudnia).
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje