Dwa miesiące temu była jeszcze samotna matką. Jak zwykle, poszła do pracy. Miała nockę. Z jej 5-letnim synem, Filipkiem, został, jak zwykle wujek, czyli mamy brat. Wujek pobił siostrzeńca.
Czytaj: Mama Filipka: - Płakać chce mi się ze szczęścia. Sąd oddał mi syna
Nazajutrz panie w przedszkolu zobaczyły siniaki u Filipka. Policja. Pogotowie. Szpital. Mały trafił na obserwację. Po wypisaniu nie wrócił jednak do mamy. Sąd - zanim przesłuchał kobietę - błyskawicznie zdecydował, żeby umieścić jej syna w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Do czasu, aż wyjaśni się sytuacja malucha.
- Mój brat przyznał się do pobicia Filipa, ale to mnie ukarano, odbierając mi synka - płakała pani Iza. Nie miała oparcia w nikim. Tata nie żyje. Z mamą ma utrudniony kontakt. Z mężem, czyli ojcem Filipka, rozstała się wiosną.
To właśnie po rozstaniu z Markiem przeprowadziła się z małym do Bydgoszczy. - Miałam dobrze płatną pracę, wynajęłam duże, piękne mieszkanie w centrum miasta - opowiada młoda kobieta. - Brat pomagał mi przy synku. Wszystko było dobrze. Aż do tego pobicia.
Zabrakło miejsc w bydgoskich placówkach, więc Filipek trafił do placówki w Łabiszynie. Wyrywał się. Płakał. Krzyczał. Chował za mamą. Prosił, żeby go nie zabierać od mamy. Ona też prosiła. Nadaremnie.
Niecałe dwa tygodnie temu pani Iza znowu płakała. Tym razem ze szczęścia. - Sąd oddał mi dziecko - cieszyła się pani Iza. Półtora miesiąca po tragedii mama znowu była z synem.
W tym czasie prowadziła walkę o odzyskanie syna. I wprowadzała zmiany w życiu.- Wynajęłam tańsze mniejsze mieszkanie na Wyżynach - dodaje bydgoszczanka. - Poszukałam nowej pracy. Teraz pracuję w sekretariacie. Zarabiam o wiele mniej, ale nie zarywam już nocek.
Czytaj: - Mamo, nie zostawiaj mnie! - krzyczał chłopiec. Ale został matce zabrany, choć to wujek go pobił
Nowy adres
Mały, prosto z Łabiszyna, przyjechał z mamą do nowego mieszkania. Spodobał mu się jego pokoik tak samo, jak podobał mu się jego luksusowo urządzony pokój w dawnym mieszkaniu w Śródmieściu. Najbardziej jednak spodobała mu się pełna rodzina. - Pogodziłam się z mężem - przyznaje pani Iza. - W zeszłym tygodniu Marek przeprowadził się do nas.
Filip na widok mamy i taty razem skakał. I wołał: - O ja cię! Wróciłem do domku, a teraz mam od razu mamę i tatę. Ale czadowo!
Przy wigilijnym stole zasiedli mama, tata, syn i mamy brat. - Ale nie ten starszy, który skrzywdził Filipka, tylko mój młodszy brat - dodaje kobieta. - Po tym horrorze zaczynają się bajkowe święta.
Czytaj e-wydanie »