Choć od wyroku 25 lat dla trzech oskarżonych o dokonanie zbrodni przed 16 laty minął już tydzień, za kraty nie trafił jeszcze żaden ze skazanych.
Policja w Bydgoszczy szuka Tomasza G., który w opinii sądu był zleceniodawcą zabójstwa Karpowicza - podaje Gazeta Wyborcza.
G. wyszedł z sądu tuż po ogłoszeniu wyroku, ale jeszcze przed tym, kiedy sąd wydał decyzję o jego aresztowaniu. Na korytarzu sądowym, wśród oczekujących na orzeczenie, panowała prawie radosna atmosfera. Padały żarty o tym, że G. pewnie po wyjściu z sądu skierował się od razu na lotnisko. Te dowcipy tonowali obrońcy oskarżonych, którzy twierdzili, że żaden z ich klientów nie będzie unikał kary więzienia.
Zobacz także: Gangster "Lewatywa" wyszedł z aresztu. Bo jest chory!
Oprócz G., za zabójstwo szefa Oddziału Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU w Bydgoszczy zostali skazani również: Henryk L. "Lewatywa", Adam S. "Smoła" (obaj również dostali wyrok 25 lat więzienia), Tomasz Z. i Krzysztof B. Jak dotąd, za kraty doprowadzono tylko Tomasza Z.
Człowiek, który w opinii prokuratury i sądu miał w styczniu 1999 roku znaleźć płatnego zabójcę Karpowicza (dyrektor zginął od dwóch strzałów oddanych do niego na parkingu przy ulicy Wojska Polskiego, przed siedzibą ubezpieczalni w Bydgoszczy), Adama S., w listopadzie wyszedł z więzienia. Sąd Apelacyjny w Gdańsku przychylił się do wniosku jego obrońcy o zezwolenie na półroczną przerwę w odbywaniu kary za wymuszenia rozbójnicze.
Do naszej redakcji już na początku grudnia dotarł sygnał, że "Lewatywa" był widziany w jednym z bydgoskich centrów handlowych.
Wkrótce więcej o sprawie.
Czytaj e-wydanie »