O zwołanie sesji wnioskował Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości. Na poprzedniej sesji podobny wniosek próbowała złożyć komisja gospodarki komunalnej, ale przewodniczący rady miasta uznał, że wniosek jest niezgodny ze statutem miasta.
Jak napisali radni PiS w uzasadnieniu, "do tej pory Radzie Miasta Bydgoszczy nie zostały przedstawione w zadowalający sposób wyniki dotychczasowych negocjacji".
Prywatyzacja KPEC-u podzieliła radnych Prawa i Sprawiedliwości już w grudniu 2008 roku. Za sprzedażą 99 procent miejskich udziałów w spółce zagłosowało wtedy 5 radnych: Ewa Starosta, Tadeusz Kondrusiewicz, Tomasz Rega, Jacek Rosół, i Michał Sztybel. Za poparcie prywatyzacji KPEC-u zostali zawieszeni w prawach członków partii.
Miasto chce pozbyć się ponad 99 procent udziałów, jakie posiada w spółce. A udział miasta wynosi 88,89 procent; pozostałą część mają podbydgoskie gminy.
Spółkę chciał też sprywatyzować Konstanty Dombrowicz, ale wtedy nie zgłosił się kupiec. Rafał Bruski, kiedy w 2010 roku został prezydentem, nie był zbyt chętny, by sprzedawać udziały miasta.
Pod koniec 2013 roku na sesję trafiła uchwała umożliwiająca prywatyzację KPEC. Bydgoskie władze zdecydowały się na nieco inny sposób zbycia udziałów: nie w drodze przetargu, a negocjacji.
Zobacz także: PiS chce nadzwyczajnej sesji w sprawie KPEC
Obecnie wyłączność negocjacyjną ma PGE. Została przedłużona do 18 lutego. Jak mówi prezydent Rafał Bruski, warunki miasta są następujące: kupujący KPEC, bez żadnych dodatkowych warunków, akceptuje odbiór 100 procent ciepła wytwarzanego w przyszłości przez bydgoską spalarnię śmieci; kupujący udziały w spółce porozumie się ze związkami zawodowymi w sprawie pakietu gwarancji pracowniczych.
- Spodziewamy się wyczerpujących informacji, bo te, które prezydent przekazał do tej pory, były raczej zdawkowe - mówi Marek Gralik, szef Klubu Radnych PiS. - Jeżeli odpowie na nasze wszystkie pytania i rozwieje wszystkie wątpliwości, możemy zrezygnować z projektu uchwały o uchyleniu poprzednich uchwał, które pozwalają na prywatyzację KPEC-u - dodaje. - Najważniejsze karty są w tej chwili w rękach prezydenta - mówi szef Klubu Radnych PiS. - Mamy nadzieję, że potraktuje poważnie radę miasta i mieszkańców.
Marek Gralik nie ukrywa też, że PiS szukał potrzebnych głosów wśród innych radnych.
Czytaj e-wydanie »