Zniszczone pracą i powykręcane przez chorobę ręce 50-latka zdradzają wszystko. - Gdybym mógł, wstałbym, poszedł do pracy. Ten dług, chociaż nie mój, odrobiłbym - mówi niepełnosprawny człowiek
Dwupokojowe mieszkanie spółdzielcze w bloku w centrum Koronowa w powiecie bydgoskim. Skromnie urządzone, zadbane. W jednym pokoju, tym z balkonem, na łóżku leży ojciec. Syn, gdy nie ma zajęć na uczelni w Bydgoszczy, tatą się zajmuje. Matka chłopaka zmarła dwa lata temu. - Sami zostaliśmy na tym świecie - mówi ojciec, leżąc w czystej pościeli. - Wszyscy nas opuścili, tylko nie problemy.
Więcej wiadomości z Koronowa na www.pomorska.pl/koronowo.
Ojciec z synem utrzymują się z renty tego pierwszego. 1154 złote wpływają co miesiąc z ZUS-u. - Całe życie pracowałem, głównie na produkcji, aż do 2010 roku, gdy choroba zaatakowała - opowiada 50-latek, z zawodu technik elektronik.
Reumatoidalne zapalenie stawów powykręcało mężczyźnie ręce i nogi tak, że trudno mu wstać, siedzieć, obrócić się na bok. Chwycić kubek też ciężko.
Renta przyszła 19 lutego. Nazajutrz komornik ją zajął. Mężczyźni pokazują mi wyciąg z rachunku bankowego. Było 1154 złote, a dzień później widać zajęcie komornicze. 1146 złotych. - Komornik zostawił jedynie 8 złotych - opowiada syn.
Dlaczego tyle? - Bo bank zostawił dla siebie te 8 złotych. Za chwilę potrąci mi je za prowadzenie konta - dowiedział się niepełnosprawny.
Schorowany 50-latek próbował dodzwonić się do komornika Jacka Bogiela z Warszawy. Bez skutku. Przy pomocy syna na adres kancelarii komorniczej wysłał pocztą elektroniczną prośbę o wyjaśnienie sprawy. - Zero odpowiedzi - dodaje syn.
Ojciec przypomina sobie tylko jedną sytuację, przez którą mógł powstać dług. - Parę lat temu, gdy byłem jeszcze zdrowy i pracowałem, kupiłem żonie telefon komórkowy. Postawiłem warunek, że ona ze swoich pieniędzy będzie opłacać abonament. Możliwe, że nie płaciła.
Więcej o sprawie w "Gazecie Pomorskiej". Możesz kupić e-wydanie.
Post użytkownika Gazeta Pomorska.