- Moje uczennice wyszły w trakcie spektaklu "Faust", bo nie chciały dalej oglądać tego, co dzieje się na scenie - mówił Marek Gralik, przewodniczący Klubu Radnych PiS. - Jeśli ktoś idzie na "Fausta" Goethego, to chce zobaczyć "Fausta", a nie jakieś udziwnienia i imitacje.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.
Bardziej dosadny był Krystian Frelichowski. - To, co dzieje się w tym teatrze, jest obrzydliwe. Finansowanie teatru, to wyrzucanie pieniędzy w błoto - grzmiał.
Zdaniem Grażyny Szabelskiej, również radnej PiS, bydgoski teatr nie ma oferty dla gimnazjalistów i licealistów.
Lech Zagłoba-Zygler, radny Platformy Obywatelskiej przekonywał zaś, że rolą teatru obok edukacji, jest też prowokowanie i zmuszanie do dyskusji. Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby powstanie w Bydgoszczy drugiej sceny. Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy, nie chciała się odnosić do zarzutów radnych. - Za artystyczny wizerunek i repertuar teatru odpowiada dyrektor - ucięła.
Paweł Wodziński wczoraj był zajęty, całą sytuację skomentował jego zastępca Bartosz Frąckowiak. Jego opinie przeczytasz w piątkowej "Gazecie Pomorskiej". Możesz kupić też e-wydanie
Czytaj e-wydanie »