Pogorzelcy są objęci opieką. Mają zapewnione wyżywienie i pomoc psychologa - zapewniał nas wczoraj Piotr Hemmerling, odpowiedzialny za kontakty z prasą doradca wójta Sadek.
Już wiadomo, że mieszkańcy domu w Dębionku, który w świąteczny poniedziałek strawił pożar, nie będą mogli wrócić na razie do swoich mieszkań. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego uznał, że zniszczony przez ogień obiekt nie nadaje się w tej chwili do zamieszkania, choć w przyszłości będzie go można odbudować. Dla bezpieczeństwa strażacy zdemontowali wczoraj jedną ze ścian, która groziła zawaleniem.
Jak dowiedzieliśmy się - budynek jest własnością prywatną, należy do dwóch rodzin. Niestety, tylko jedna z nich ubezpieczyła swoją część domu zbudowanego w latach 30. To może utrudnić odbudowę.
Wczoraj rano wójt Sadek Dariusz Gryniewicz zwołał w ratuszu posiedzenie gminnego sztabu antykryzysowego. Radzono m.in. nad tym, gdzie ulokować pogorzelców. Osób poszkodowanych w pożarze jest w sumie 18, są wśród nich rodziny z małymi dziećmi. Czternaście osób spędziło noc w świetlicy w Dębionku, jedna rodzina nocowała u bliskich.
Zobacz także: Pożar domu w Dębionku w powiecie nakielskim. 14 osób ewakuowanych
Wczoraj pogorzelcom zaproponowano tymczasowe lokum w budynku po byłej szkole w Bninie. - Rodziny mają się zastanowić i dać odpowiedź czy przyjmują tę propozycję - informował nas wczoraj Piotr Hemmerling dodając, że gmina będzie się starała w swoich zasobach znaleźć jakieś mieszkania dla pogorzelców, choć nie jest to sprawa prosta.
Póki co nie zostało uruchomione w gminie konto dla pogorzelców, choć i ten temat omawiano wczoraj w ratuszu. - Poszkodowani nie zgłosili takiej potrzeby - usłyszeliśmy.
Czytaj e-wydanie »