Przodują w tym osiągający duże szybkości kolarze-sportowcy, ale przepisy lekceważą też osoby jeżdżące rekreacyjnie i turystycznie.
Potwierdziła to miniona sobota, gdy dziesiątki rowerzystów jechało grupkami lub indywidualnie do bydgoskiego Fordonu, na wojewódzkie otwarcie sezonu turystycznego. Ci szybsi gnali wśród samochodów ulicą Fordońską, a wolniejsi - wyznaczoną równolegle ścieżką rowerową, fakt że starą i wyboistą. Byli też kolarze, którzy nie chcąc ryzykować zniszczenia sprzętu na cienkich oponach jechali jezdnią.
Kierowcy zwracający uwagę cyklistom, że powinni jednak zjechać na ścieżkę, bywają obrzucani inwektywami.
Komisarz Adam Sobecki z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy przypomina, że rowerzysta zawsze powinien korzystać ze ścieżki, jeśli ta wytyczona jest obok jezdni. Nawet trenujący wyczynowi kolarze. - To dla ich bezpieczeństwa i tak stanowią przepisy - stwierdza policjant.
Za zignorowanie tego nakazu grozi 50-złotowy mandat. Kujawsko-pomorska policja nie ma jednak statystyki mandatowej tej grupy uczestników ruchu drogowego.
Adam Sobecki zwraca uwagę rowerzystom na bardzo ważną sprawę, od której także zależy ich bezpieczeństwo: dojeżdżając do oznakowanego przejazdu dla rowerów przez jezdnię, powinni zwolnić na tyle, by mieć możliwość zahamowania przed przejeżdżającym samochodem. Kierowcy skręcający w drogę poprzeczną, którą przecina trasa rowerowa, muszą ustąpić pierwszeństwa cyklistom. Niestety, kierowcy mają ograniczoną widoczność, bo muszą odwrócić głowę, a rowerzyści mogą nadjeżdżać bardzo szybko.
Winni są nie tylko rowerzyści - przebiegające przez tereny zabudowane ścieżki rowerowe są niespójne. Bywa, że urywają się, co rodzi dylemat, jak dalej jechać?
Z takim problemem miała do czynienia w Toruniu pani Anna, mieszkanka tego miasta. Jechała rowerem z dwuletnim synkiem w tylnym koszyku, opiekując się także jadącym na własnym rowerku 11-letnim dzieckiem (bez karty rowerowej).
- Jechaliśmy drogą rowerową w kierunku Rubinkowa, ale w pewnym momencie ta skończyła się i zaczynał się chodnik - relacjonuje pani Anna. - Chcieliśmy dalej przejechać 300-500 metrów do kolejnej drogi rowerowej, gdy zatrzymał nas patrol policji. Poinformowano mnie o akcji "Rowerzysta". Otrzymałam 50-złotowy mandat za jazdę po chodniku.
Zobacz także: Rower aglomeracyjny zdobył serca bydgoszczan. Pobiliśmy nawet Frankfurt! [zdjęcie interaktywne]
Zgodnie z tym, co powiedzieli funkcjonariusze, kobieta powinna była zjechać na drogę, a jej 11-letnie dziecko zsiąść z roweru i prowadząc go podejść do kolejnego odcinka ścieżki.
Kobieta oznajmiła, że nie chciała ryzykować jazdy ulicą z małym dzieckiem. Ale mundurowy stwierdził, że powinna była to wszystko przewidzieć.
- Zbudowaliśmy drogi dla rowerów, a między nimi stoją policjanci, aby budżet państwa się poprawił. Tak więc dalej dzieci będą ginąć, a policjanci będą zwalać winę na rowerzystów - konkluduje gorzko torunianka.
- To problem dla ustawodawcy, pytanie czy nie należałoby zmienić przepisów? Policja działa bowiem zgodnie z prawem. Decyzja należy do policjanta na miejscu. Obywatel zawsze może odmówić przyjęcia mandatu - wyjaśnia mł. insp. Robert Olszewski, naczelnik wojewódzkiej "drogówki".
Czytaj e-wydanie »