Zasady są takie: szkoła musi przyjąć ucznia tylko wtedy, gdy mieszka w jej obwodzie. Jeśli mieszka poza obwodem, może zostać przyjęty pod warunkiem, że są w szkole wolne miejsca.
Ograniczanie prawa do wyboru szkoły i fałszowanie danych zarzuca toruńskim urzędnikom pani Aneta, mama 6-letniego Szymka. Nie jest jedyną rozczarowaną naborem. Z podobnym problemem zgłaszają się też inni rodzice.
Czytaj także: Wybitni w szkole. Frajda i wyzwanie
Czytelniczka mieszka w obwodzie Szkoły Podstawowej nr 5 przy ul. Żwirki i Wigury. Zdecydowała jednak, że o wiele wygodniej będzie, gdy syn pójdzie do SP nr 9 na Wrzosach, bo w sąsiedztwie pracuje jego tata.
- System przydzielił Szymka do szkoły w rejonie i nie pomogły odwołania, które w tej sprawie napisałam. A najbardziej oburzające jest to, że ktoś w moim imieniu, ale bez mojej wiedzy i zgody, potwierdził wolę nauki w SP nr 5. To fałszerstwo - oburza się pani Aneta.
Urzędnicy zaprzeczają
Toruńscy urzędnicy tłumaczą, że nie ograniczali Czytelniczce prawa do wyboru szkoły. W SP nr 9 po prostu zabrakło miejsc po przyjęciu wszystkich dzieci z obwodu. Przyznają jednocześnie, że to nie pani Aneta potwierdzała w systemie wolę przyjęcia syna do SP nr 5.
- W przypadku tej pani potwierdzenie zostało dokonane bez wiedzy rodzica. Nie powinno do tego dojść, było to działanie niewłaściwe, jednak niewynikające z zamiaru fałszowania danych, a w wyniku błędu pracownika szkoły. Wobec tej osoby zostaną wyciągnięte konsekwencje - zapowiada Katarzyna Nowicka-Skuza, p.o. dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta.
Niezadowolonych z wyników tegorocznego naboru do podstawówek jest znacznie więcej. Rodzice twierdzą, że tak rozplanowano klasy, by dzieci mogły być przyjęte tylko do szkół w rejonie.
Kryteria sobie, a życie?
- Przydzielili podstawówkom tyle miejsc, ile dzieci jest zameldowanych w obwodzie. Przez to szkoły nie mogą przyjąć nikogo spoza rejonu - mówi ojciec 6-latki ze Stawek, która nie dostała się do SP nr 3. W tym roku opracowano dodatkowe kryteria naboru do toruńskich podstawówek opierając się na...opiniach mieszkańców. Dodatkowe punkty kandydat uzyskiwał m.in. za bliskość wybranej szkoły od miejsca pracy rodzica.
Pani Aneta twierdzi, że napisała dwa odwołania, kiedy nie przyjęto jej syna do SP 9. Powoływała się na to, że jej mąż pracuje w pobliżu szkoły. - Nikogo to jednak nie obchodziło - podsumowuje kobieta.
Czytaj e-wydanie »