
Grafika promująca serial "Wokulski" według "Lalki" Prusa.
Nawet na Stary Testament możemy spojrzeć jak na obsesyjnie spisywaną przez kolejnych autorów kronikę stanu posiadania kolejnych patriarchów - precyzyjnie są nam wyliczane stany ich inwentarza, areały winnic i pól uprawnych, mierzona kruszcem wartość ich życia. Życiowe powodzenie jest zawsze darem od Jahwe, mąż sprawiedliwy zawsze zostaje nagrodzony nie tylko życzliwością niebios, lecz odpowiednim pogłowiem owiec i wielbłądów - ba, nawet gdy załamujemy ręce nad ponurym losem Hioba, nie umyka naszej uwadze, że na równi bolesna z utratą żon i pierworodnych jest dlań zagłada jego pięknych stad.
W greckim panteonie za stan portfela wyznawców odpowiada gigantyczna grupa bogów - bynajmniej nie sam Hermes. O finansowe powodzenie w zamian za odpowiednią ofiarę mogą zadbać również Apollo i Hera, o bogate zbiory i ich dobry zbyt - niezawodna Demeter. Warto pamiętać, że bez monety na drogę nie mamy czego szukać nawet w greckich zaświatach - brak głupiego obola oznaczać będzie wieczne błąkanie się u bram Hadesu. W świecie rzymskim jest jeszcze lepiej - do Merkurego, Febusa, Ceres i Junony dołączy jeszcze Westa - nie mówiąc o licznych bóstwach rodzinnych i opiekuńczych, których zadaniem jest dbanie o zdrowie, bezpieczeństwo i dostatek Rzymian. W czasach Cesarstwa na każdej monecie zobaczymy zaś wizerunek władcy, który niemal zawsze już za życia obwoływany był oficjalnie bogiem. W Nowym Testamencie delikatnie wytyka to Rzymianom Jezus - z monetą w ręku mówiący, że cesarzowi odda co cesarskie, a Bogu co boskie.
Majątek jest wyznacznikiem społecznego statusu, pochodną każdego rodzaju pracy, biletem do przyjemności i zarazem przepustką ze świata nędzy do względnego choćby dobrobytu. Właśnie dlatego jest wszechobecny w literaturze i sztuce od jej pierwszych dni aż po dziś dzień.
W średniowiecznych kronikach określeniem statusu każdego władcy i feudała są skrupulatne wyliczenia posiadanych przez niego kosztowności, godne liczykrupy rejestry prezentów wręczanych innym możnym - stan posiadania określa potęgę króla czy cesarza w nie mniejszym stopniu niż liczba zwycięskich bitew, kampanii wojennych i rycerskich czynów.

Leonardo DiCaprio w filmie "Wilk z Wall Street".
Wiersze i tomy poetów renesansu i baroku są poprzedzane rozbudowanymi dedykacjami na rzecz możnych mecenasów - sponsorów. Bałwochwalcza bezpośredniość takich inwokacji przyprawiać może o mdłości, ale bez niej poeta nie zarobiłby na byt - wszak bycie utrzymywanym miesiącami na dworze swoje kosztuje.
Z kolei możny mecenas zaspokaja w ten sposób swoją potrzebę prestiżu - wydatki na poetę są mu poczytywane za chlubę, być może uspokajają też sumienie magnata wracającego z przejażdżki przez unurzane w błocie wsie.
W wielkich powieściach dziewiętnastowiecznego realizmu pieniądz jest wszechpotężną siłą - budującą zarówno losy bohaterów, jak i całe fabuły. Historia Juliana Sorela, bohatera "Czerwonego i czarnego" Stendhala, to przetykana księgowymi wręcz wyliczeniami posagów, rent i dożywotnych pensji opowieść o młodym prowincjuszu, który buduje swą pozycję w wielkim świecie, dochodząc stopniowo do majątku. Eugeniusz Rastignac pojawia się w sporej części 130 tomowego monumentalnego cyklu Balzaka "Komedia ludzka" - najpierw jako wylękniony studencina prawa, na koniec jako bogacz i potentat - motorem jego działania jest przez cały czas gromadzenie pieniędzy. Stanisław Wokulski - bohater "Lalki" Prusa - zdobywa wielki majątek tylko po to, by wejść na szczyt drabiny społecznej i spróbować zdobyć obsesyjnie uwielbianą kobietę. Nawet madame Bovary z powieści Flauberta próbuje zaspokoić swe marzenia o lepszym, pełniejszym życiu tyleż w ramionach kochanka, co wydając pieniądze uciułane przez męża.
Jeszcze potężniejszą siłą jest pieniądz w pisarstwie naturalistów przełomu wieków. W "Germinalu" Zoli dosłownie determinuje on los bohaterów - w tym świecie każdy działa dokładnie tak, jak dyktuje mu jego stawka godzinowa - godniejsze zarobki są nadzieją na społeczny awans, te najgorsze skazują na degenerację.
Literaturą wielkiego realizmu oczywiście również współrządzi pieniądz - co możemy obserwować nawet w jej dwudziestowiecznych arcydziełach. Siedem tomów "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta to także siedem ksiąg historii awansu społecznego bohatera, w którym pieniądze odgrywają zasadniczą rolę. W sanatorium Berghof w "Czarodziejskiej górze" Tomasza Manna stan majątku określa nawet miejsce przy stole - nie mówiąc już o wolności życiowych wyborów. Choć każdy w Berghofie cieszy się statusem pozwalającym na kurowanie się latami w szwajcarskim sanatorium, to jednak i w tym świecie są równi i równiejsi, a różnice klasowe, choć trudne do jednoznacznego zdefiniowania, bywają niezwykle mocno odczuwalne.
Także wielka saga Manna "Buddenbrookowie" to nie tylko portret północnoniemieckiego mieszczaństwa i zmian zachodzących w jego mentalności, lecz także zapis procesów ekonomicznych, którym podlega i cała klasa społeczna, i tytułowa rodzina. Upadek rodu nieodłącznie wiąże się tu z kłopotami rodzinnej firmy, kluczowa zmiana ma miejsce wtedy, gdy artystyczne skłonności kolejnej głowy rodziny przeważają nad tradycjami kupieckiej solidności.
Grafika promująca film "Ocean's Eleven" z 1960r. - w Polsce znany jako "Ryzykowna gra".
Tyle powieści, ale sami pisarze bynajmniej nie są ponad kwestiami finansowymi. Henryk Sienkiewicz doskonale zarabiał na kolejnych publikacjach, skrupulatnie notując dochody i prognozując przyszłe zyski. Władysław Reymont marzył o majątku - genialna "Ziemia obiecana" jest w jakiejś mierze wyrazem jego własnych aspiracji. Paradoksalnie pisarzowi pod koniec życia udało się spełnić to marzenie - ale nie dzięki biznesowi, lecz literaturze. Po Nagrodzie Nobla za "Chłopów" i licznych zagranicznych przekładach naprawdę stał się bogaczem. Ale wszystkich przebija Arthur Rimbaud - jeden z najwybitniejszych "poetów przeklętych" paryskiego fin de siecle'u, młodzieńczy artysta gardzący społeczeństwem i drobnomieszczańskim dorobkiewiczostwem, który nagle rzuca wszystko i zostawia paryskich przyjaciół ze swym niedawnym mentorem i kochankiem Paulem Verlaine'em na czele. Rimbaud znika w Afryce - resztę swego niedługiego życia poświęci na skrajnie niebezpieczne próby zrobienia wielkiego majątku na handlu bronią i diamentami.
W literaturze i sztuce belle époque pojawia się jednak także nowy, nieznany dotąd motyw ostentacyjnej pogardy wobec kwestii materialnych. Stanisław Przybyszewski biega po Krakowie w czarnej pelerynie, upiwszy się uprzednio na kredyt, i wyzywa statecznych mieszczan od filistrów - wzorem swych paryskich poprzedników, w tym wzmiankowanego Rimbauda. Tak się jednak składa, że w dekadenckiej literaturze końca XIX w. na demonstracyjne i konsekwentne okazywanie braku zainteresowania pieniędzmi mogą sobie pozwolić na ogół wyłącznie bogacze. Jak bohater "Na wspak" Huysmansa - wydający fortunę na inkrustowanie złotem i kamieniami szlachetnymi skorupy żywego żółwia - ot tak, dla kaprysu i zaspokojenia niezrozumiałych nawet dla siebie pragnień.
W kolejnej "pięknej epoce" - tym razem odgraniczonej dwiema wojnami światowymi - z kart powieści i kadrów pierwszych filmów
przeziera niekiedy przeświadczenie, że pieniądze szczęście jednak dają. "Pieniądze to wytłoczona w metalu wolność" - pisał Erich Maria Remarque. Choć autor "Na zachodzie bez zmian" kojarzy nam się najczęściej z mrocznymi opisami życia w błotnistych okopach I wojny światowej, po ich opuszczeniu zarówno żył, jak i pisał tak, by znaleźć się jak najdalej od świata brutalnej walki o przetrwanie. Właśnie w luksusie i bonvivanckich przyjemnościach szukał Remarque ucieczki od wojennych wspomnień.
Dwudziestowieczną nowością jest natomiast motyw wielkiego skoku - czyli błyskotliwego napadu na bank czy też konwój z pieniędzmi opowiedzianego ze szczegółami od A do Z - i bynajmniej nie zawsze kończącego się zwycięstwem sprawiedliwości. To już nurt, w którym złodziej lub bandyta mogą się stać postaciami jednoznacznie pozytywnymi - to z nimi, a nie z okradanymi bankowcami czy stróżami prawa, utożsamia się widz, to za powodzenie ich akcji ściska kciuki, choć z całą pewnością bliżej mu do klienta rabowanego banku niż jego rabusia. Do arcydzieł gatunku należą tu "Złoto dla zuchwałych" z roku 1970 czy "Ocean's Eleven" z roku 1960, a później cała współczesna seria "Ocean's" inspirowana filmem sprzed 50 lat. Warto zauważyć, że w obu wypadkach z rabowanym trudno jest się utożsamić - w "Złocie dla zuchwałych" sprytni żołnierze przejmują złoto po Niemcach, w "Ocean's Eleven" obrobiony zostaje gangsterowaty właściciel kasyn. Ta sama bezpieczna konstrukcja zostaje zastosowana przez Juliusza Machulskiego w polskim "Vabanku" - tam właściciel banku jest postacią na tyle paskudną, że chyba nawet zawodowy prokurator po cichu sprzyjałby Kwincie. Warto jednak pamiętać, że pomysł na fabułę komedii wziął się z autentycznej - choć nieudanej - próby skoku opracowanej przez słynnego "Szpicbródkę". Jej celem był jednak oddział przedwojennego Banku Polskiego SA w Częstochowie - a zatem banku centralnego.
Ale pieniądze to nie tylko literatura i kino. Tytuł "Money" noszą co najmniej trzy muzyczne superprzeboje. "Money, money, money/Must be funny/In the rich men's world" - marzenie o świecie bogaczy, w którym jest "fajnie", buduje piosenkę Abby i zarazem jeden z setów musicalu "Mamma Mia". Utwór "Pink Floyd" to z kolei przewrotny portret konsumpcjonisty - przewrotny o tyle, że bynajmniej niezostawiający jednoznacznej odpowiedzi na zawarte w treści pytanie o to, czy "kasa to przestępstwo". A w piosence śpiewanej przez Lizę Minnelli w "Kabarecie" pieniądze po prostu "sprawiają, że świat się kręci".
Najnowszym chyba motywem, który możemy dostrzec w kulturowych wyobrażeniach pieniądza, jest tematyka zamkniętego świata "czystych" finansów - giełdy, operacji walutowych, spekulacji na wielką skalę. Choć przez dekady reżyserzy nie do końca potrafili sobie radzić z tak mało filmową tematyką, w ostatnich latach pojawiło się co najmniej kilka pozycji, które - przedstawiając świat instytucji finansowych - budują napięcie na miarę filmów akcji. Tak jest choćby z paradokumentalną momentami "Chciwością" z 2011 r. - przedstawiającą ostatnie chwile banku Lehman Brothers, tego samego, którego upadek zapoczątkował ostatni wielki kryzys finansowy. Widzimy tam traderów i brokerów różnego szczebla, którzy - mając świadomość nadchodzącej katastrofy - szukają wyłącznie albo szansy na gigantyczny zarobek, albo też sposobu na uniknięcie osobistej odpowiedzialności za krach.
Na uwagę zasługuje także "Wilk z Wall Street" Martina Scorsese, w którym Leonardo DiCaprio wciela się w Jordana Belforta, postać autentyczną, utalentowanego brokera instrumentów finansowych, który jednak szybko stracił zainteresowanie legalnymi i etycznymi drogami inwestowania. W latach 90. fundusz, który prowadził Belfort, doprowadził do bankructwa dziesiątków inwestorów i firm. Ale zanim to nastąpiło, Belfort - w prywatnym życiu nieprawdopodobnie rozrzutny - pławił się w bogactwie, czy raczej nowobogactwie. W telegraficznym skrócie - chodzi o człowieka, który potrafił zapłacić rachunek hotelowy na 700 tys. dol.
***
"Wszyscy wiedzą, że pieniądze szczęścia nie dają. Ale każdy musi sprawdzić to na własny sposób" - napisał Stefan Kisielewski. Wszechobecność motywu pieniądza w historii kultury jest najlepszym dowodem na to, że publicysta się nie mylił.
***
Jeżeli przeczytałeś artykuł z cyklu "Twoje Finanse" dotyczący historii pieniądza, odpowiedz na kilka pytań. Odpowiedzi należy nadsyłać na adres [email protected]. Pobierz ankietę TUTAJ.
Projekt "Twoje Finanse" realizowany jest z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców