Sędzia Maria Lewandowska musiała kilka razy zwracać uwagę oskarżonym, bo wybuchali śmiechem i głośno komentowali działania sądu.
- Wysoki sądzie, czy ja mogę już wyjść? Bo śpieszę się na pociąg do domu - zapytał jeden z oskarżonych. Gdy sędzia po dopilnowaniu formalności związanych z protokołowaniem rozprawy zgodziła się warunkowo na opuszczenie sali, znaleźli się kolejni "spóźnieni na pociąg".
Inny oskarżony wyszedł sam z sali. Obraził się, bo prokurator nie chciała obniżyć mu zasądzonej grzywny z 2,4 na 1,2 tys. zł.Wyrok zostanie ogłoszony 21 marca.
Więcej o procesie w czwartkowym papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej.
Czytaj e-wydanie »