- To jakiś szaleniec! - mówi świadek, który skontaktował się z naszą redakcją kilkanaście minut po godzinie 10. - Widziałem, jak wściekał się, bo żądano od niego jakieś grosze. Takie osobniki nie powinny chodzić po ulicach!
Co naprawdę stało się w Biedronce na Szwederowie w Bydgoszczy?- Dostaliśmy sygnał o awanturującym się kliencie - potwierdza Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Podobno groził klientom bronią i zachowywał się nieobliczalnie. Zaraz potem na miejsce został wysłany patrol.
Przeczytaj także:
Biedronka rusza w Polskę z kawiarniami pod nazwą "Kropka Relaks"Okazało się, że klient chciał kupić papierosy, ale brakowało mu 20 groszy. Sprzedawca nie zamierzał jednak obniżyć ceny specjalnie dla klienta. I ta odpowiedź zadziałała na palacza, jak odbezpieczony zapalnik ładunku wybuchowego. Wpadł w szał, zaczął krzyczeć. Wyjął też - jak to określili policjanci - przedmiot przypominający broń - i zaczął nim wymachiwać. Gdy zdemolował znajdujące się po sąsiedzku stoisko z prasą, wybiegł ze sklepu.
- Policjanci, którzy udali się na miejsce, przetrząsnęli okoliczne zarośla - opowiada Daszkiewicz. - Krótko później znaleźli w nich mężczyznę. Rzeczywiście miał przy sobie prawdopodobnie plastikowy miotacz gazu. Został zatrzymany - mówi policjant.
Co spowodowało u mężczyzny tak wielki wybuch agresji? Okazało się, że liczący 63 lata furiat nie tylko był na głodzie nikotynowym. Po zbadaniu alkomatem wyszło na jaw, że miał w wydychanym powietrzu prawie 2 promile alkoholu.
- Zatrzymany trafił do policyjnego aresztu - dodaje Daszkiewicz. - Prawdopodobnie usłyszy zarzut gróźb karalnych.
Kodeks karny za to przestępstwo przewiduje karę do dwóch lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »