Najpierw Puchar Świata, później europejski turniej kwalifikacyjny w Berlinie, wreszcie światowy w Tokio. W żadnej dyscyplinie drużynowej mistrzom świata nie jest tak trudno dostać się na igrzyska olimpijskie, jak w siatkówce.
W większości dyscyplin aktualny mistrz świata miał zagwarantowany udział w turnieju olimpijskim, także po to, by... nie obniżać jego rangi. Właśnie z mistrzostw globu kwalifikację do Rio de Janeiro zdobyli koszykarze i koszykarki Stanów Zjednoczonych, piłkarze ręczni Hiszpanii, piłkarki ręczne Norwegii, czy piłkarze wodni Chorwacji. Specyfika turnieju olimpijskiego w piłce nożnej, w którym nie grają pierwsze reprezentacje, a młodzieżowe sprawiają, że o kwalifikacje walczy się w mistrzostwach kontynentalnych. Z kolei w hokeju na trawie wyższą rangę mają rozgrywki Ligi Światowej.
A w siatkówce? Nie liczyły się ani Mistrzostwa Świata, ani mistrzostwa na poszczególnych kontynentach. Dwie kwalifikacje były do wygrania podczas Pucharu Świata, teoretycznie drugiej po mundialu imprezy, za to ze Światowego Turnieju Kwalifkacyjnego, tradycyjnie połączonego z azjatyckim - trzy. A już absurdem jest interkontynentalny turniej z udziałem trzeciej drużyny - de facto czwartej, bo jeszcze trzeba liczyć Brazylię - Ameryki Południowej, drugiej i trzeciej z Afryki oraz czwartej z Ameryki Północnej. Ktokowiek z tego turnieju awansuje do Rio będzie dostarczycielem punktów. A Serbowie, Bułgarzy, czy nawet brązowi medaliści mundialu Niemcy igrzyska obejrzą w telewizji.
Polacy już dwa razy byli o krok od wywalczenia kwalifikacji - w Japonii na Pucharze Świata zabrakło im jednego seta, a w Berlinie przegrali półfinał z Francją, dziś chyba najlepszą drużyną świata. W sumie zatem - żeby pojechać do Rio - aktualni mistrzowie świata będą musieli rozegrać 23 (!) mecze. Niebywałe.
Turniej kwalifikacyjny w Tokio rozpocznie się w sobotę, 28 maja. Ostatni tydzień biało-czerwoni spędzą na zgrupowaniu już w Japonii.
