https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Albo-albo

Janina Paradowska, "Polityka"

     Doprawdy trudno przewidzieć co i kiedy stanie się w naszym życiu politycznym sensacją. Sensacją tego tygodnia stała się wypowiedź premiera Leszka Millera, który stwierdził, że poda się do dymisji, jeżeli Polacy odrzucą w referendum przystąpienie naszego kraju do Unii Europejskiej. Nie jest to stanowisko nowe, premier to samo mówił już wcześniej i jakoś przyjmowano to bez zbytniego zdziwienia. Teraz nagle okazało się, że taka wypowiedź jest problemem. Pada pytanie: co będzie, jeżeli referendum w sprawie Unii zmieni się w referendum w sprawie odwołania tracącego popularność rządu? Pada też pytanie: dlaczego premier utrudnia zadanie proeuropejskiej opozycji, która może agitować za Unią, ale której będzie trudniej, bo tym samym będzie musiała agitować za rządem? W sumie zaś możemy stracić historyczną szansę. No cóż, proeuropejska opozycja musi mieć odwagę, by czasem powiedzieć, że jest w jakiejś sprawie za rządem, zwłaszcza gdy ta sprawa związana jest z historyczną szansą Polski. Takich, którzy w każdej sprawie są przeciw rządowi, jest wystarczająco dużo i nie jest to opozycja odpowiedzialna.
     Wypowiedź premiera jest w demokracji sprawą najzupełniej normalną, wynika ona po prostu z faktu, że ponosi się odpowiedzialność za prowadzoną politykę. Strategicznym celem tego rządu, celem najdobitniej sformułowanym, jest wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej. Gdyby się okazało, że ten cel w referendum nie znajduje uznania obywateli, naturalną konsekwencją jest podanie się rządu do dymisji. Każde inne zachowanie byłoby nienaturalne, niezgodne z regułami sztuki. Oczywiście nie musiałoby to oznaczać nowych wyborów. Koalicja może przecież wyłonić nowy rząd, do aktywnej gry może wejść prezydent. Jest wiele scenariuszy rozwoju sytuacji politycznej. W każdym razie przegrane referendum dla Leszka Millera byłoby polityczną klęską, z której musiałby wyciągnąć wnioski.
     Tego nie trzeba nawet mówić, to po prostu się wie. Leszek Miller powiedział to głośno i oczywiście taka wypowiedź ma swój charakter propagandowy. Premier niewątpliwie liczy na mobilizację swych zwolenników, mobilizacja przeciwników następuje bowiem coraz szybciej. Opozycja antyeuropejska jest dziś jedyną wyraźną i coraz bardziej waleczną opozycją parlamentarną. Tworzą ją przede wszystkim Liga Polskich Rodzin i Samoobrona. Mogą się nie podobać hasła, jakimi ta opozycja szermuje, gołym okiem widać, iż poza protestem przeciwnicy Unii Europejskiej nie mają żadnej koncepcji politycznej, nie potrafią odpowiedzieć na podstawowe pytania: jeżeli nie integracja europejska, to co? Nie zmienia to faktu, że znajdują porozumienie z licznymi grupami społecznymi, podczas gdy zwolennicy integracji mają z tym kłopot. Tym bardziej należy cenić jasne postawienie sprawy przez Leszka Millera. W kwestii Unii Europejskiej trzeba bowiem formułować poglądy zdecydowane, ostre, politycznie jednoznaczne. I szczególna odpowiedzialność spoczywa tu na rządzie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska