- Straciłem ponad 25 arów jęczmienia - żali się pan Alojzy. Twierdzi, że pracownik jego sąsiada (Macieja Hossa) tuż przy granicy dokonywał oprysków cebuli. - Swój perz zniszczył. Przy okazji wypalił mój jęczmień. Miałbym z tego około półtorej tony ziarna. To ponad tysiąc złotych - przekonuje pan Alojzy.
Pokazuj też uschniętą jabłoń. - Młode drzewko dopiero zaczęło rodzić. Miałem z niego po 20, 30 kilogramów jabłek - opowiada. Przekonuje, że to też wpływ oprysków stosowanych przez sąsiada.
Wspomina, że rozmawiał na ten temat z synem właściciela - Bartoszem Hossa, który również brał udział w opryskach. - Zapewnił mnie, że powie ojcu o moich zastrzeżeniach. Oczekiwałem, że przyjedzie i spróbuje się dogadać. Dałem im tydzień czasu. Nikt się nie pojawił, więc powiadomiłem o wszystkim policję - opowiada. Nie ukrywa, że zawiódł się na mundurowych. Oczekiwał pomocy w rozwiązaniu sprawy, a usłyszał, że może iść z nią do sądu.
Sierż. sztab. Izabela Lewicka-Woszczak z inowrocławskiej policji przekonuje, że dzielnicowy interweniował w tej sprawie dwukrotnie. - Z informacji, jakie od niego otrzymałam wynika, iż pan Hossa był skory do rozmowy z panem Śliwińskim. Mieli na ten temat rozmawiać. Dzielnicowy poinformował też pana Śliwińskiego, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia, ma prawo wystąpić na drogę sądową - relacjonuje Izabela Lewicka-Woszczak.
Alojzy Śliwiński do Macieja Hossa nie poszedł. - Nie pójdę do niego, bo nie jestem sprawcą tego zdarzenia - mówi pan Alojzy. Maciej Hossa też nie podszedł do Alojzego Śliwińskiego. Z tych samych powodów. - My się do tego nie przyznajemy. Zarówno jęczmień jak i drzewko, o którym wspomina, to efekt wiosennych przymrozków - przekonuje pan Maciej.
Przeczytaj także: Młody rolnik. Pieniędzy na premie nie wystarczy dla wszystkich
Jego syn Bartosz Hossa zapewnia, że nie przyczynił się do szkody, jaką na swoim polu ma jego sąsiad. - Opryskiwacz jest z atestem. Ja również mam uprawnienia. Na naszym polu jest nie opryskany pas zieleni zostawiony po to, aby sąsiadowi nic nie spalić. Gdybym spalił mu zboże, to zrobiłbym to na całej długości. Na moim polu jest jeszcze pół metra zielska odstępu - tłumaczy pan Bartosz. Podobnie jak jego ojciec uważa, iż powodem kłopotów sąsiada są wiosenne przymrozki.
- Gdyby przyczyną były przymrozki, to odczułby to cały mój jęczmień, a nie tylko jego kilkunastometrowy pas - ripostuje pan Alojzy.
- Jeśli biegli udowodnią nam, że doszło do tego z naszej winy, jestem w każdej chwili gotów przekazać mu 5 worków jęczmienia - deklaruje pan Maciej i kontynuuje: - To on musi nam udowodnić, że to my zrobiliśmy. Przecież swój jęczmień spalić mógł również on sam.
Nie da się ukryć, że sąsiedzi za sobą nie przepadają. Tej sprawy polubownie nie załatwią. Najprawdopodobniej spotkają się więc w sądzie.
Czytaj e-wydanie »