Bydgoszczanin rozpoczynał swoją karierę w latach sześćdziesiątych. W 1969 roku został laureatem "Jazzu nad Odrą". Później współpracował m.in. z Czesławem Niemenem, Tomaszem Stańko, Stanisławem Soyką, Andrzejem Kurylewiczem, Józefem Skrzekiem oraz młodym pokoleniem artystów awangardowych z Tymonem Tymańskim na czele. Był postacią wyjątkową, legendarną, bohaterem niezliczonych awanturniczo-łobuzerskich anegdot, ale przede wszystkim wielkim artystą.
- Miał ostatnio poważne kłopoty, zalegał z czynszem, chcieli go eksmitować. Pomagaliśmy mu, chcieliśmy uregulować dług, poprosić władze, żeby nie wyrzucano go z mieszkania. Pamiętam, że kiedy ruszały "Trytony", mieszkała nad klubem rodzina, która skarżyła się na hałas, bo jazzmani grali tam całymi nocami. Andrzej, bardzo zaangażowany w ten projekt, zapytany o samopoczucie, odpowiedział wtedy kultowym w środowisku tekstem: "Niedobrze, bracie... Fala zastrzeżeń popłynęła kanałami administracyjnymi..." - wspomina Józef Eliasz, muzyk i przyjaciel Przybielskiego.
Czytaj e-wydanie »