W Seulu, w Korei Południowej nie zabraknie Polaków, wśród nich zawodnika Zawiszy Bydgoszcz Andrzeja Urbaniaka.
Polska ekipa pod wodzą trenera kadry Tadeusza Dziakońskiego odleciała do Seulu w środę, a już jutro o godzinie 10.00 miejscowego czasu rozpocznie rywalizację na 2-kilometrowej pętli na terenie wioski olimpijskiej z igrzysk w 1988 roku. - Mamy trochę mało czasu na aklimatyzację, ale z drugiej strony lepsze to, niż start dopiero po kilku dniach, gdy organizm zaczyna się już przestawiać na nowy czas i klimat - zaznacza bydgoski supermaratończyk.
Urbaniak, na co dzień zawodnik TKKF "Skalny" Fordon i pracownik Zawiszy, biega od kilku lat, ale dopiero w tym roku zaczęto o nim więcej mówić.
Wypatrzony w Krakowie
Wszystko za sprawą I mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym w Krakowie. W dobę przebiegł tam 215,8 km, co dało mu czwarte miejsce, klasę mistrzowską i uznanie w oczach szkoleniowca kadry. - Dziakoński przyznał, że obserwował mnie od roku. W Krakowie pokonałem wielu utytułowanych rywali (biegło ich 96 przyp. as), co zaowocowało powołaniem do składu reprezentacji na występ w Korei - tłumaczy Urbaniak.
Kraków był tylko podsumowaniem wspaniałej, tegorocznej progresji wyników. Przed rokiem w krakowskim biegu, wówczas jeszcze nieoficjalnych MP, zaliczył 198,6 km. W tym dołożył 17 km. W biegu na 100 km w Gdańsku miał czas 8,48, o blisko pół godziny lepszy od "życiówki"; w biegu 12-godzinnym w Rudzie Śląskiej zaliczył 127 km o 7 więcej niż przed rokiem.
- Forma zdecydowanie idzie w górę. W ostatnim miesiącu przebiegłem trzy maratony, w każdym kolejnym "urywałem" odpowiednio minutę, dwie i sześć z mojego najlepszego wyniku. Dodam, że w tym roku tylko na oficjalnych zawodach zaliczyłem 20 dystansów maratońskich. Moją silną stroną jest przede wszystkim niezłomna psychika, bo w supermaratonach wszyscy mają kryzysy i sęk w tym, aby wtedy nie zejść z trasy - dodaje - od kilku miesięcy już oficjalnie - zawodnik bydgoskiego Zawiszy.
Z orłem na piersi
W Korei pobiegnie wspólnie z piątką innych polskich super-biegaczy: Kuryło, Jakubikiem, Gulbierzem, Różyckim i Rutą. Każdy będzie walczył o indywidualny sukces, ale dystanse czterech najlepszych zostaną zaliczone dla biało-czerwonej drużyny. - Wszyscy mamy po 48-50 lat, to wyzwanie dla ludzi dojrzałych - śmieje się Urbaniak. W Seulu wyznaczył sobie ambitny cel pokonania 200 km, co przy azjatyckim klimacie jest wyzwaniem nie lada.
Faworytami zmagań są obrońcy tytułu - Japończycy, którzy "dobijają" w drużynie do tysiąca kilometrów. Indywidulnie mistrzem też jest Japończyk, który na "liczniku" ma 256 km. Z Europy liczą się głównie Rosjanie. Polacy, jeśli najlepsi zaliczą w sumie w granicach 800-850 km, powinni znaleźć się w pierwszej "10".
- Proszę trzymać za nas kciuki, szczególnie za mnie, debiutanta. Jeśli przetrwam nieuchronny kryzys około osiemnastej godziny biegu, zapewniam, że Bydgoszcz nie będzie się musiała za mnie wstydzić. Korzystając z okazji dziękuję moim trenerom Grzegorzowi Stefanko, Sylwestrowi Niebudkowi, menedżerowi Zbigniewowi Sokołowi oraz całej rzeszy moich sponsorów, bez których nie zrealizowałbym marzenia swojego życia - występu z orłem na piersi - mówi Andrzej Urbaniak.