Artur Sobiech czwartkowe starcie na PGE Narodowym rozpoczął na ławce rezerwowych. W 69. minucie wszedł na boisko, zmieniając Konrada Michalaka. Mimo to został bohaterem Lechii Gdańsk. W szóstej z siedmiu doliczonych minut strzelił gola, dzięki któremu klub zdobył Puchar Polski pierwszy raz od 36 lat.
- To jedna z ważniejszych bramek, jakie zdobyłem w karierze. Dająca zwycięstwo w Pucharze Polski i ogromną radość dla wszystkich gdańszczan - stwierdził 13-krotny reprezentant Polski.
Napastnik wykorzystał dośrodkowanie Flavio Paixao, a przy okazji gapiostwo obrońców, którzy czekali, aż piłka wpadnie w ręce bramkarzowi Marianowi Kelemenowi. On zresztą także nie wykonał żadnego ruchu do piłki. Wykorzystał to Sobiech, który wyprzedził wszystkich i ubiegł bramkarza "Jagi".
- Dostałem świetną piłkę od Flavio. Starałem się przeciąć tor lotu piłki, co mi się udało w ostatnim momencie. Natomiast Marian Kelemen oczekiwał na piłkę i to był zasadniczy błąd - skomentował 28-letni snajper.
Lechia nie ma czasu na świętowanie. W niedzielę zagra w Lotto Ekstraklasie z Cracovią na wyjeździe. W tabeli jest druga i traci trzy punkty do pierwszej Legii Warszawa, z którą przegrała w poprzedni weekend 1:3.
- Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Zostały nam cztery mecze i damy z siebie wszystko - zapowiedział były piłkarz m.in. Ruchu Chorzów, Polonii Warszawa i Hannover 96.
