https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Auto pana Krzyśka zagrało w "Pianiście", "Prymasie" i...

Rozmawiała Paulina Dawid
fot. Paulina Dawid
Krzysztof Woroniecki jest właścicielem zabytkowych aut. Jego samochód można było zobaczyć między innymi w filmie: "Prymas", "Pianista" czy też w najnowszej produkcji - "Generał Nil".

Brodnica. Wystawa starych samochodów

- Bierze pan udział w rajdach turystycznych organizowanych przez Klub Antycznych Automobili i Rajdów CAAR Jaka jest idea takich rajdów?
- Za każdym razem jesteśmy gdzie indziej, tym samym mając możliwość zwiedzania ojczystego kraju.

- Skąd pomysł by w tym roku zawitać do Brodnicy? Byliście już kiedyś tutaj?
- Akurat tak się złożyło, że na zakończenie wypadła Brodnica. Z tego co wiem, to wiele lat temu kilku członków miało okazję gościć w Brodnicy. Od tego czasu wielu nowych członków przybyło, więc postanowiono odnowić kontakty.

- Skąd wzięło się zainteresowanie motoryzacją, w szczególności starymi autami?
- Zaczęło się już w okresie dzieciństwa. Wychowałem się w rodzinie motoryzacyjnej. Właściwie już od przed wojny moja rodzina była związana z motoryzacyjnymi tradycjami. Tak też zostało do dziś.

- Kiedy po raz pierwszy Pan stał się posiadaczem zabytkowego auta?
- To było około dwadzieścia lat temu. Wynaleźliśmy dwie ciekawe, między innymi Citroena BL. To właśnie ten samochód trafił jako pierwszy do renowacji. Teraz, niestety, znów wymaga kolejnego retuszu.

- Udało się hobby pogodzić z życiem prywatnym, zawodowym?
- Rzeczywiście udało się. Jestem w tej dobrej sytuacji, że pasja i zawód ze sobą współgrają. Na co dzień pracuję w branży motoryzacyjnej.

- Jak na Pana zainteresowania reagują najbliżsi, znajomi?
- Reakcje są bardzo pozytywne. To pasja, która zaraża. Na przykład wciągnąłem do klubu swego dawnego klienta, a obecnie już przyjaciela. Mnie kiedyś też tutaj wciągnięto. Klub CAAR jest raczej klubem koleżeńskim.

- Czy na co dzień jeździ się takimi autami?
- Raczej nie. W obecnym ruchu raczej bym nie chciał ryzykować. Mam na myśli kwestie ekonomiczne. W przypadku jakiegoś zniszczenia, stłuczki pojawia się problem. Oczywiście, części samochodowe są do zdobycia, ale za ogromne pieniądze. Na co dzień jeżdżę autami współczesnymi, choć myślę, że ten Citroen BL nie odstaje zbyt mocno od dzisiejszych aut. Oczywiście różni się wyglądem, ale biorąc pod uwagę walory trakcyjne, to muszę przyznać, że nie jest to dramat. Ten samochód naprawdę jeździ. Swego czasu był jednym z najszybszych samochodów. Warto wiedzieć, że po wojnie nie było szybszego auta jak ten, dlatego też polskie UB przejęło około 15 tysięcy sztuk.

- Słyszałam, że wielokrotnie Pana samochód był wypożyczany do filmów.To prawda?
- Mam żelazną zasadę - żony i samochodu nie pożyczam. A tak poważnie, to rzeczywiście udało się zagrać w kilku filmach. Moje auto można zobaczyć między innymi w filmie: "Prymas", "Pianista" czy też w najnowszej produkcji - "Generał Nil". Dwukrotnie miałem przyjemność współpracować z Teatrem Telewizji - "Słowo honoru" oraz "Prawo głosu". Niedługo też na ekrany wchodzi film "Mała Matura 1947", przy którym także miałem okazję współpracować.

- Największe motoryzacyjne marzenie?
- Stać się właścicielem Bugatti, ale to jest marzenie nie do zrealizowania. Niestety, przy obecnych moich zarobkach, musiałbym pracować jeszcze jakieś 120 lat. To jest samochód rodzynkowy, z najwyższej półki.

- Jak można stać się posiadaczem zabytkowego auta?
- Trzeba samemu cierpliwie szukać to po znajomych, to po rodzinie albo jeszcze i dalej. Swoje auto znalazłem dzięki znajomemu fotografowi. Robił on kiedyś zdjęcia na kielecczyźnie i na fotografiach uchwycił właśnie to auto. Nie pamiętał niestety gdzie wykonywał zdjęcia, więc po prostu szukaliśmy miejsc podobnych od tych z dawnej fotografii i udało się.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska