W ostatnich latach Dominikana jest turystycznym hitem wśród polskich turystów - ponad trzydzieści procent rodaków, decydujących się na egzotyczną wyprawę, wybiera ten zakątek Karaibów. Dlaczego? Krzysztof Kolumb, przybijając do brzegów wyspy, określił ją jako raj na ziemi. I tak właśnie jest. Przynajmniej dla turystów.
Aż owoc spadnie sam
Dominikana nie jest zbyt bogata w surowce naturalne. Hiszpanie, którzy w XV wieku wyprawili się tu po złoto (choć myśleli, że płyną do bogatych Chin) musieli czuć się bardzo rozczarowani. Ale ma inne bogactwo - nieprawdopodobne zasoby przyrodnicze. Jest tu wszystko, co byście chcieli zobaczyć! Od ciągnących się kilometrami piaszczystych plaż z palmami (jak na plakatach!), poprzez doliny z polami trzciny cukrowej i pasma górskie, w tym największe - dominikańskie Kordyliery - z najwyższym szczytem Pico Duarte (3174 m).
Każdy turysta przywozi tu ze sobą jakiś obraz Karaibów, zapisany dzięki książkom, filmom, itp. Najczęściej pełen stereotypów. Rzecz w tym, że wiele z nich się potwierdza, przynajmniej w potocznej obserwacji. Dominikańczycy są nadzwyczaj przyjaźni. Lubią i umieją się bawić. Nie lubią pracować i wcale się tym nie przejmują. Na wszystko mają czas. Ich dewizą jest "no hay problemas". Pewnego dnia zawieziono nas do typowej, bo biednej, wioski. W tutejszym sadzie rosły różne egzotyczne dla nas drzewa, obsypane owocami. Chętnie po nie sięgaliśmy, bo to jednak była atrakcja - zjeść na przykład grejpfruta prosto z gałęzi. Dlaczego miejscowi ich nie zrywali? Bo czekali, aż same spadną... Brzmi jak anegdota, ale to najprawdziwsza prawda!
Muzyka i taniec są wszechobecne. Maluchy, zanim nauczą się chodzić, już znają pierwsze kroki merengue. To tutejsza specjalność - hymn opiewający radość życia. Co wieczór w kompleksach hotelowych turyści raczeni są animacjami, czyli programami typu show. Widzowie zapraszani są do udziału w programie, ale i tak widać, że najlepiej bawią się sami organizatorzy.
Inną pasją Dominikańczyków jest walka kogutów. Prawie w każdej wiosce można napotkać małą arenę, na której takie walki się odbywają. I jeszcze jedno dominikańskie szaleństwo, któremu podlegają wszyscy: baseball. Wcale nie piłka nożna, jak by się mogło wydawać! Dość powiedzieć, że w amerykańskiej zawodowej lidze baseballa gwiazdy pierwszej wielkości to Dominikańczycy.
Dyktator na każdej ścianie
Santo Domingo, stolica Dominikany, pełna uroczych zaułków z architekturą w stylu kolonialnym